Tym razem słów kilka o tych, którzy powinni być w systemie oświaty najważniejsi – o Uczniach.
fot. archiwum Marleny Karewicz
A więc – uczeń – to człowiek – nie robot. Ma swoje zdolności, pasje, ale ma również swoje słabe strony. Bo nikt nie jest idealny. Wrzucony w machinę zwaną szkołą zazwyczaj jest zagubiony i większości rzeczy zupełnie nie ogarnia. Z czasem radzi sobie coraz lepiej, stosując metodę 3Z – zakuć, zdać, zapomnieć…
Nie bez powodu mówi się, że wraz z rozpoczęciem nauki w szkole kończy się dzieciństwo - niestety tak jest. Mimo że dzieci mają wtedy dopiero 7 lat – to już ciąży na nich obowiązek – i to chyba nawet dobrze, bo czym skorupka za młodu… . Ale co oprócz tego…. Szalona podstawa programowa skupiona na wkuwaniu zbędnych rzeczy na pamięć, która wymusza na nauczycielu realizację zaplanowanych jednostek lekcyjnych w kosmicznym tempie. Rodzice dobrze wiedzą, ile zaległości ma dziecko po tygodniowej nieobecności w szkole, a przecież dzieci chorują… .To naturalne… . Ale w planie pracy szkoły nie ma miejsca na to zdarzenie losowe. Uczeń ma nadrobić zaległości jak najszybciej. Oczywiście samodzielnie, póki małe obciąża tym jeszcze rodziców – przecież samo sobie nie poradzi, a to większe – w sumie też obciąża rodzica, tyle, że już finansowo – bo przecież trzeba dać dziecko na korepetycje, żeby opanowało zaległy materiał. Czy takiej szkoły chcemy ? Nie . Nie. Nie. Takiej szkoły nie chcą nauczyciele, nie chcą uczniowie i z pewnością nie chcą rodzice. Chociaż Szanowni Państwo Rodzice – sami też dokładacie cegłówkę do tej oświatowej barykady. Pytam – po co pięciolatek uczęszcza na angielski, pianino, robotykę, hiszpański, gitarę - i jeszcze parę innych zajęć dodatkowych. Przecież to jeszcze dziecko – ma się bawić, ma spędzać czas z Wami – to jest niezbędne do jego sukcesu w przyszłości. Wy macie wybór, nauczyciel wyboru nie ma – bo ciąży nad nim widmo realizacji podstawy programowej. Jakub Andrzejczak powiedział , że życie nie jest olimpiadą, a świat nie jest aula szkolną. Bo życiem kierują relacje, emocje i pasje. Piękna refleksja. Więc chciałoby się, aby zadanie nauczyciela i rodzica mogło polegać przede wszystkim na przygotowaniu dziecka do dorosłości. Nie tylko w odniesieniu do wiedzy, bo ta moim zdaniem jest zdecydowanie drugoplanowa. Przecież nie da się ocenić dziecka według skali szkolnych ocen – bo na jaką ocenimy swoje własne dzieci? Jakie kryterium przyjmiemy? Wynik, wkład włożonej pracy, zaangażowanie – co się liczy? Niech liczy się człowiek. Jego potrzeby. Jego możliwości. Polska szkoła może się zmienić.
Polska szkoła może być przyjazna i nowoczesna . Ale potrzebny jest Ktoś, kto to rozumie…. I odrobi zaległą pracę domową….
Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy chodzili lub chodzą do szkoły
Źródło: Marlena Karewicz |