Rada Miasta Częstochowy w regulaminie utrzymania czystości w mieście nałożyła na właścicieli psów i kotów oraz innych zwierząt domowych zakaz ich wprowadzania do budynków użyteczności publicznej np. sądów, urzędów, sklepów, lokali gastronomicznych, na place zabaw dla dzieci oraz na teren innych obiektów, w których właściciel, bądź użytkownik taki zakaz wprowadził.
fot. PL
Sytuacja zmieniła się po interwencji w sądzie jednego z częstochowian, który został ukarany mandatem za nieprzepisowe zachowanie w tej kwestii. W rezultacie sąd wydał wyrok nakazujący częstochowskiemu magistratowi zmianę lokalnych przepisów.
Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził, że ustanowienie zakazu wprowadzania zwierząt domowych na określone tereny nie jest właściwym środkiem chroniącym przed stwarzanym przez nie zagrożeniem, czy też uciążliwością dla ludzi, a także przed zanieczyszczeniem terenów przeznaczonych dla wspólnego użytku. Sąd uznał również, że ustawodawca nie upoważniał rady gminy do formułowania zakazu wprowadzania psów i kotów na określone tereny, a jedynie do takiego ustalenia sposobu postępowania ze zwierzętami domowymi, by ich pobyt na terenie przeznaczanym do wspólnego użytku nie był uciążliwy, ani nie zagrażał przebywającym tam osobom.
Sąd sądem, wyrok wyrokiem, a życie życiem...., bo z maili i telefonów, które otrzymałam od naszych mieszkańców wyłania się druga strona medalu. Pytania i argumenty przynosi samo życie. Kilku rodziców pytało mnie, czy gdy znowu przez plac zabaw przejdzie ktoś z psem, który zrobi tam kupkę, a właściciel nawet jeśli posprząta, to nadal będzie to miejsce zabaw dla dzieci i czy powinno być wolne od takich zanieczyszczeń.
Pani pracująca w biurze świadczącym usługi nie jest pewna, czy będzie się czuła komfortowo, kiedy odwiedzi ją klient z psem, bo ona panicznie się ich boi, gdyż kiedyś jako dziecko był pogryziona. Zadzwonił też do mnie jeden z restauratorów prowadzący obiady domowe i zastanawiał się, co powiedzą jego klienci, jeśli do lokalu przyjdzie ktoś z kotem pod pachą, bo nie wszyscy chcą jednak towarzystwa zwierząt przy obiadowym stole. Ktoś inny nie widzi problemu, jeśli usiądzie na kawie z psem na smyczy, który jest przyzwyczajony do obcych ludzi i nie stwarza zagrożenia.
Jak widać pytań jest wiele i nie jest łatwo znaleźć złoty środek. Ale jedno jest pewne. Jeśli będziemy odpowiedzialni, zachowamy kulturę i wykażemy się obopólnym zrozumieniem, to i pies z kotem się pogodzą.
Źródło: Małgorzata Iżyńska, radna Częstochowy i społeczny konsultant ds. ochrony zwierząt |