Marcin Siwy, młodzieżowy mistrz świata federacji WBF, drogę do pięściarskiego Olimpu dopiero wytycza. Z częstochowianinem rozmawiamy o ostatniej gali, najbliższych planach i bokserskich idolach.
RK: Rozdzwoniły się telefony, po tym jak zdobyłeś tytuł młodzieżowego mistrza świata na gali Fight Night 7: Obrona Częstochowy? Marcin Siwy: Na pewno otwiera się jakaś perspektywa. W końcu zdobyłem ten pas. Co prawda jeszcze nikt nie dzwonił z propozycjami, bo promotorzy myślą, że wciąż jestem pod skrzydłami Dariusza Snarskiego, właściciela grupy Boxing Production. Kontraktu żadnego nie podpisałem, więc jestem wolny i otwarty na propozycje. Czekam na korzystny kontrakt. Nie może być tak, że nie mam nic, awszystko zgarnia promotor.
RK: Z przebiegu walki można sądzić, ze twój przeciwnik nie był trudny. MS: Na początku dałem mu trochę poboksować. Wydawało mi się, że będzie to dłużej trwało. Widziałem jego wcześniejsze walki i rzeczywiście był odporny na ciosy. Postanowiłem, że będę bił na sam dół. Na początku trzeciej rundy przyniosło to efekt.
RK: Do walki o tytuł przygotowywałeś się z Tomaszem Doboszem, byłym zawodnikiem Startu Częstochowa, który stoczył ponad 50 walk amatorskich. Wiążesz jakieś plany z tą współpracą? MS: Może sami otworzymy stajnię bokserską, ale wszystko zależy od tego, czy uda nam się znaleźć sponsorów. Mamy przygotowaną halę w Scout Fitness Club. Jest wszystko, co potrzeba do boksu, tylko brakuje środków. Będę teraz robił papiery instruktorskie, podobnie jak Tomasz Dobosz.
RK: Walczyłeś na gali Marcina Najmana. Jesteś zadowolony ze współpracy z nim? MS: Nie mam żadnych zastrzeżeń. Z Marcinem współpracuje mi się bardzo dobrze. Będę boksował też na następnej gali w Częstochowie. Marcin ma głowę do organizacji takich imprez. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nie ma poślizgów. Marcin obrał dobry kierunek. Będzie dobrym promotorem.
RK: Może Marcin Najman będzie promotorem Marcina Siwego? MS: Czekam na propozycje.
RK: W ubiegłym roku straciłeś ojca. Podczas gali właśnie jemu zadedykowałeś zwycięstwo... MS: Ojciec był zawsze za mną. Jeździł na gale, dopingował mnie. Zbierał wycinki z gazet. Na początku mojej drogi bokserskiej rodzice sponsorowali mnie. Płacili za obozy, treningi, sprzęt. Ojciec utwierdzał mnie w przekonaniu, że mogę wiele osiągnąć w boksie, choć oczywiście martwił się podczas moich walk.
RK: Masz jakiegoś bokserskiego idola? MS: Mike Tyson. Fajnie boksuje Powietkin. Imponował mi Andrzej Gołota. Lubię łączony styl bokserski. Trochę do przodu, do tyłu, w pół dystansie.
RK: Dziękuję za rozmowę. |