Populiści czują się jak pączek w maśle w państwie, w którym emocje biorą górę nad racjonalnym myśleniem. Kim jest „wyborca doskonały” dla rządzących?
„Wyborca doskonały” to taki, który z jednej strony jest podatny na polityczną propagandę, a z drugiej to ten, który jak ognia unika uczestnictwa w wyborach, bo nie chce się „sparzyć” nietrafioną decyzją. Na wybranego polityka nie można złożyć reklamacji, pozostaje tylko niedosyt.
Państwo jest silne mądrością obywateli. Co jednak począć, gdy emocje są tak silne, że kompletnie niwelują intelektualną refleksję, a ludzie automatycznie kodują, interpretują i organizują informacje przy użyciu prostych ocen?
Wyborca, który głosuje bez zastanowienia się jakie konsekwencje może mieć jego głos, niemający silnej motywacji, aby zajmować się polityką, jest doskonałym odbiorcom emocjonalnego przekazu. Taki przekaz nie odwołuje się do sfery jego myślenia, lecz do uczuć. Nie przykładając szczególnej wagi do polityki, podejmuje decyzje w sposób spontaniczny i zautomatyzowany. W polityce, w przeciwieństwie do ekonomii, nie ma reklamacji na zakupiony towar.
Czy jednak wyborca, który każdego dnia jest przekonywany o słuszności swoich przekonań, gdyż narzuca się mu „właściwą” ocenę rzeczywistości poprzez pozbawienie samokontroli i kontroli nad sytuacją, myśli w ogóle o zmianie decyzji?
Manipulacja czyli realizowanie przez władzę jej celów za wszelką cenę, nie pozwala „automatycznemu wyborcy” myśleć krytycznie. Kłopoty z racjonalnymi wyborami w sferze perswazji politycznej wynikają także z tego, że w przypadku reklamy mamy prosty przekaz „kup to”, a w przekazie dotyczącym spraw publicznych, politycznych, społecznych jest on bardziej złożony i abstrakcyjny i bywa odbierany bardziej emocjonalnie, gdyż często dotyczy podstawowych przekonań, fundamentalnych światopoglądów i potwierdza słuszność oczekiwań wyborców. Retoryka polityczna potwierdzając tą słuszność, uwalnia elektorat z rzeczywistego namysłu nad sprawami publicznymi, bo rządzący wiedzą, co trzeba zrobić. System automatycznego wyboru nie opiera się na refleksji, logice, świadomych oceanach. „Automatyczny” wyborca podejmuje decyzje polityczne często na podstawie swoich przyzwyczajeń.
Zjednywanie sobie elektoratu poprzez wzbudzanie lęku stało się w ostatnich czasach bardzo popularne. Taki wyborca postrzega wiele niegroźnych sytuacji jako bardziej niebezpieczne niż są w rzeczywistości. Jednostka ma reagować na nie stanami lękowymi nieproporcjonalnie silniejszymi w stosunku do wielkości obiektywnego niebezpieczeństwa. Sposobem radzenia sobie z zagrożeniami jest popieranie partii odwołującej się do wartości patriotycznych i sprawiedliwości.
Dobrze sformułowany przekaz to taki, w którym emocje niweczą refleksję i logiczna analizę. Nie chodzi przecież o to, aby przekonać nieprzekonanych, tylko utwierdzić twardy, lojalny elektorat w słuszności swoich decyzji. Dlatego jest on ślepy i głuchy na racjonalne augmenty. Do lojalnego wyborcy dociera prawda skonstruowana na miarę jego osobistych oczekiwań. Innej prawy on nie przyjmuje.
„Wyborcą doskonałym” jest także ten, który nie chodzi na wybory. Bez względu na to, kto rządzi w kraju, uważa że sprawy idą w złym kierunku. To wcale niemała grupa osób, bo w ostatnich wyborach parlamentarnych to prawie 50 procent uprawnionych do głosowania. Ta grupa nazywana jest często „społeczeństwem zamkniętym”. Nie da się ukryć, iż jest to potężna siła, która może być milczącym sprzymierzeńcem i zapleczem władzy. Wiele osób wycofanie się z uczestnictwa w życiu publicznym tłumaczy zmęczeniem i rozczarowaniem polityką. Często zdają oni sobie sprawę z tego, że obecna polityka doprowadza do upokorzenia „elit” czyli lekarzy, nauczycieli, prawników, naukowców, dziennikarzy gdyż „upodlonym społeczeństwem rządzi się łatwiej”. Dla nich liczy się tylko to, aby spokojnie żyć, ale czy to życie w kraju, które zmierza do rządów autorytarnych będzie rzeczywiście spokojne? Grupa biernych wyborców uważa, że ma za dużo do stracenia. Wiedzie spokojne, rodzinne życie, które staje się alibi do tego, aby nie angażować się w sprawy publiczne. Oczekują, że ktoś zadecyduje i dokona wyboru za nich, zapewniając spokój, bezpieczeństwo i porządek. Nie rozumieją tego, że poprzez bierną postawę de facto głosują na zwycięzcę i stają się zapleczem władzy. Autorytarna władza otrzymuje więc poparcie nie tylko tych z sondaży, ale także milczącej większości.
Warto sobie zadać pytanie: Dlaczego w Polsce po 1989 r nie zmniejszyła się absencja wyborcza? Wszystkie rządy powinny uderzyć się w pierś. Zbyt mało podkreślano jaką wartość ma konstytucja, co oznacza demokratyczne państwo prawa, jak ważna jest społeczna i polityczna podmiotowość, wzięcie na siebie odpowiedzialności za własny los i los społeczności, w której się żyje. To społeczne przyzwolenie na to, aby ktoś za nas zadecydował i dokonywał wyborów, kończy się niską frekwencją w wyborach.
Pocieszający jest jednak fakt, że w czasach kryzysu, motywacja do zainteresowania się polityką wzrasta. A polityka w najszerszym tego słowa znaczeniu, jak określił to Andrew Heywood, to przecież „działanie, przez które ludzie podejmują i zmieniają ogólne zasady swojego życia” Od polityki nie da się więc uciec.
Małgorzata Niewiadomska Cudak, przewodnicząca Forum Równych Szans i Praw Kobiet SLD
Źródło: https://medium.com |