Kto nie chciałby pracować w takim systemie godzinowym bez obniżki pensji? I jeszcze dzięki temu spędzać więcej czasu z rodziną, realizować swoje hobby, uczyć się nowych rzeczy i realizować swoje marzenia. W konsekwencji być mniej zmęczonym i zestresowanym. Do pracy przychodzić wypoczętym oraz być pełnym energii i optymizmu.
Redukowanie czasu pracy to nic nowego. To zjawisko ciągłe i naturalne. Od wieków ludzie podejmowali takie próby. Dawniej pracowali po 12-16 godzin dziennie. W Szwecji na przykład ze skracaniem czasu pracy eksperymentuje Toyota. Wprowadziła sześciogodzinny czas pracy bez zmniejszenia wynagrodzenia dla pracowników. Wyniki badań pokazały, że krótszy dzień pracy nie ma faktycznego wpływu na pogorszenie jej efektów, a wręcz przeciwnie - może wpływać na ich polepszenie. To dzięki temu, że personel czuł się lepiej nie tylko psychicznie, był bardziej wydajny i mniej chodził na zwolnienia. Takie eksperymenty przeprowadzane były również w jednostkach publicznych z podobnym rezultatem jak w Toyocie.
A jak by takie eksperymenty przeprowadzić w Polsce? Przepisy prawa pracy nie zabraniają skrócenia czasu pracy, jeśli obie strony się na to zgodzą. Wprowadzają jedynie obostrzenia, co do maksymalnego czasu pracy. Skrócenie czasu pracy ma też uzasadnienie ekonomiczne, gdyż dzielimy się zatrudnieniem i “odśmieciowujemy” rynek pracy. Z takiego rozwiązania skorzystaliby na pewno pracownicy i pracodawcy oraz cały naród.
To najwyższy czas, abyśmy przeszli na kolejny etap rozwoju społeczno-ekonomicznego i zaczęli o debatować o skróceniu czasu pracy w Polsce. Wiadome jest, że proces wprowadzenia zmian byłby długi i wymagający kompleksowej reformy. Może już warto, aby w kodeksie pracy wpisać, że w każdy piątek pracujemy 6 godzin.
Źródło: Tomasz Blukacz, działacz Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych