fot. PL
Teatr Adama Mickiewicza w Częstochowie zaprasza na ostatnią tegoroczną premierą. W sobotę, 30 grudnia pokaże nieszablonową wersję „Zemsty” w reżyserii Joanny Drozdy. - Wieńczy ona nie tylko ten rok kalendarzowy, ale i Rok Aleksandra Fredry. Myślę, że ten tytuł jest wyczekiwany, po raz ostatni „Zemsta” realizowana była w naszym teatrze w 2008 r. To było kilkanaście lat temu, ale pewnie wiele osób dobrze ją pamięta. Ta „Zemsta” będzie jednak zupełnie inna – podkreśla Magdalena Woch, p.o. dyrektora teatru.
Wspomniany spektakl kilkanaście lat temu wyreżyserował Grzegorz Warchoł, teraz swój sposób na komedię Fredry znalazła Joanna Drozda – autorka scenariuszy, reżyserka i aktorka (występująca m.in. na scenie Narodowego Teatru Starego w Krakowie czy Teatru Dramatycznego w Warszawie). Jak sama podkreśla, „nie ściągała od nikogo”, a zależało jej na „odpomnikowaniu” dzieła. - Jest rok fredrowski, a to zakwitło wieloma „Zemstami” w Polsce. Miałam okazję popatrzeć na niektóre z tych produkcji i bardzo uderzyło mnie to, jak podobnie wszyscy myślą o „Zemście” – mówi. - Dzięki zaproszeniu od Magdy mogłam wczytać się w ten tekst i zobaczyłam, że on jest naprawdę rewelacyjny i dobrze opowiada o nas, Polakach – o pięknych stronach i przywarach, a jednak bardzo wpada w kliszę. Niestety „Zemsta” stoi blisko słowa „ramota”. Ten język fredrowski, ośmiozgłoskowiec stuka jak pociąg, nawet jeżeli jest elokwentny i piękny, to po 15 minutach zaczyna nużyć. Nasz sposób opowiadania bardzo się zmienili się przez te 150 lat, dlatego pomyślałam sobie, żeby popatrzeć na tę „Zemstę” nie przez unowocześnienie jej, ale przez zderzenie z kliszami, które znamy z naszego świata.
Drozda wspólnie z Michałem Głaszczką odpowiada również za adaptację, piosenki i scenografię. Akcję spektaklu przenieśli oni do Muzeum „Zemsty” Aleksandra Fredry, które prowadzi zakochana w hrabim kustoszka.
- Postawiła mu pomnik – muzeum, ma swoich pracowników i oni wszyscy są tam po to, żeby rozkochać widzów w „Zemście”. Pokazać, jaka ta „Zemsta” jest wspaniała, jak to wszystko mądrze napisane - o wiele lepiej niż napisaliby to Mickiewicz i Słowacki, bo oni dystansu do siebie w ogóle nie mieli. To Fredro powinien być jednym z wieszczy. I tu będzie „uwieszczony” i wciągnięty na piedestał, a w finale dojdzie nawet do pojedynku na wiersze pomiędzy Słowackim, Mickiewiczem i Fredrą – zdradza Joanna Drozda.
Kustoszkę gra Hanna Zbyryt, Papkina – Marcel Opaliński (gościnnie), Klarę Raptusiewiczównę – Hanna Szurgot (gościnnie) , Wacława Milczka – Karol Czajkowski (gościnnie), Cześnika - Macieja Raptusiewicza – Adam Hutyra, Rejenta Milczka – Marek Ślosarski (gościnnie), Podstolinę – Hannę Czepiersińską – Agata Ochota-Hutyra, Dyndalskiego – Antoni Rot, a Mur – Iwona Chołuj.
Warto dodać, że dla Szurgot i Opalińskiego będzie to debiut na teatralnej scenie. Oboje łączy Akademia Sztuk Teatralnych w Krakowie, ona jest studentką V roku, a on jej absolwentem.
Listę twórców dopełniają: Daniel Pigoński (muzyka i aranżacje), Jola Łobacz (kostiumy), Alicja Róża i Bartek Dopytalski (choreografia) i Magdalena Syposz (przygotowanie wokalne).
Efekty ich wielotygodniowej pracy będzie można ocenić już w ten weekend. Spektakl przedpremierowy będzie grany dzisiaj o godz. 19.00, a oficjalną premierę zaplanowano na 30 grudnia (także na 19.00). 31 grudnia odbędą się dwa pokazy sylwestrowe – o godz. 18.00 i 21.30 (tego dnia na nie ma już jednak wolnych miejsc).
Spektakl dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Premierze towarzyszy wystawa „Fredro. Retrospektywa” ukazująca fotografie, plakaty i projekty z inscenizacji fredrowskich zrealizowanych na częstochowskiej scenie. Otwarcie ekspozycji, o której opowie Mirosław Kurek, plastyk, modelator, zajmujący się także archiwum teatru, odbędzie się dzisiaj 29 grudnia o godz. 18.15 w teatralnym foyer.
Źródło: UM Częstochowy |