fot. Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa
Częstochowskiemu Rakowi nie udało się zdobyć trzeci raz z rzędu Pucharu Polski. We wtorek, 2 maja na PGE Narodowym drużyna Marka Papszuna przegrała mecz finałowy po rzutach karnych z Legią Warszawa, która niemal przez całe spotkanie grała w dziesiątkę. - Chciałem pogratulować zespołowi, szatni, sztabowi tej drogi, którą przeszliśmy w Pucharze Polski, bo znaleźliśmy się trzeci raz w finale i znów chcieliśmy wygrać. Robiliśmy wszystko, żeby tak się stało. Niestety, nie strzeliliśmy bramki, choć stworzyliśmy sporo sytuacji. W rzutach karnych przeciwnik był lepszy - powiedział Marek Papszun, trener Rakowa.
Spotkanie już od pierwszego gwizdka obfitowało w emocje. W 6. minucie na pozycję sam na sam z Kacprem Tobiaszem wychodził Fran Tudor, którego faulował Yuri Ribeiro. Po interwencji VAR sędzia pokazał obrońcy Legii czerwoną kartkę. Chwilę później groźny strzał z dystansu oddał Ivi Lopez, ale skuteczną interwencją popisał się Tobiasz. Golkipera Legii próbował pokonać również Vladyslav Kochergin. Częstochowianie narzucili swój styl gry, jednak nie potrafili znaleźć sposobu na świetnie dysponowanego bramkarza stołecznej drużyny.
W drugiej części spotkania Raków wciąż miał sporo przewagę w posiadaniu piłki, z kolei rywale szukali swoich szans w kontratakach. W 68. minucie Lopez dośrodkowywał z rzutu wolnego, a głową, niestety nad bramką uderzał Tudor. Częstochowianie szukali kolejnych okazji. Blisko szczęścia był Giannis Papanikolaou, a chwilę później Fabian Piasecki. Niestety, wynik nie uległ zmianie i obie drużyny czekała dogrywka. Ostatecznie również ona nie przyniosła rozstrzygnięcia i o wszystkim miały decydować rzuty karne. Nieco lepiej wykonywali je piłkarze Legii, którzy wygrali 6:5. Jedenastkę po stronie Rakowa zmarnował Mateusz Wdowiak.
- Mecz był specyficzny, bo graliśmy z przewagą jednego zawodnika właściwie przez całe spotkanie. Są dwie strony medalu, bo sytuacja nie do końca komfortowa, bo trzeba być odpowiedzialnym, umiejętnie zarządzać meczem i z mojej perspektywy tak było - stwierdził trener Rakowa. - Graliśmy odpowiedzialnie, czasami nawet za bardzo, szczególnie w pierwszej części po czerwonej kartce, gdzie chyba nie mogliśmy się przestawić. Przygotowaliśmy się na inny mecz, a nagle musieliśmy grać w ataku pozycyjnym. Nie było nam łatwo, ale mimo wszystko stwarzaliśmy sobie szanse i wydawało się, że zbliżamy się krok po kroku i w końcu padnie ta bramka. Niestety bramka nie padła, przeciwnik dotrwał do rzutów karnych i wykorzystał swoją szansę - podsumował.
Po emocjach związanych z finałem Fortuna Pucharu Polski częstochowianie 7 maja powalczą o ligowe punkty na wyjeździe z Koroną Kielce.
Legia Warszawa - Raków Częstochowa 0:0 (0:0)
Rzuty karne: 1:0 - Slisz, 1:1 - Tudor, 2:1 - Rosołek, 2:2 - Svarnas, 3:2 - Augustyniak, 3:3 - Piasecki, 4:3 - Sokołowski, 4:4 - Nowak, 5:4 - Wszołek, 5:5 - Jean Carlos, 6:5 - Nawrocki, 6:5 - Wdowiak
Raków: Trelowski - Svarnas, Petrášek (45. Kun - 91. Długosz), Arsenić, Papanikolaou, Lederman (68. Nowak), Tudor, Carlos, Kochergin, Ivi (98. Wdowiak), Gutkovskis (68. Piasecki)
Legia: Tobiasz - Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro, Wszołek, Kapustka (85. Çelhaka), Josue (106. Baku), Slisz, Mladenović (106. Sokołowski), Muci (43. Nawrocki), Pekhart (62. Rosołek)
Źródło: www.rakow.com |