Związki zawodowe powstały po to, aby chronić prawa pracowników, które mogłyby być zagrożone przez politykę, a nie po to by stawać po którejś ze stron politycznej batalii. Jak jest dziś? Oto jest pytanie. Czy być może odpowiedź już znamy… W kampanii wyborczej partię Prawa i Sprawiedliwości poparło kilku przywódców związkowych za którymi teoretycznie i faktycznie stoją zastępy wierzących w ochronę ich praw pracowników.
Coraz częściej pojawia się opinia, iż przywódcy związkowi mało dziś mają wspólnego z dawnymi ikonami związkowymi, a ich działalność jest raczej wysoko dochodowa , a nie społeczna. Dziś wiele osób obserwujących angażowanie się związkowców w politykę straci zaufanie do tych organizacji, o których powstanie i przetrwanie walczyły setki opozycjonistów, którym zawdzięczany koniec komuny w Polsce.
Wszystkie „dobre zmiany” ustrojowe dokonywane z pogwałceniem wszelkich norm, a przede wszystkim Konstytucji przez Prawo i Sprawiedliwość nie tylko budzą poważne wątpliwości, ale są przyjmowane z pominięciem konsultacji, które dla związków zawodowych były i powinny być jednym z podstawowych źródeł tworzonych postulatów i propozycji. Dziś dialogu nie ma żadnego mimo masowych protestów nie tylko zwykłych ludzi, ale i członków związków zawodowych np. nauczycieli w sprawie reformy edukacyjnej.
Dlatego teraz pojawia się fundamentalne pytanie. Czy dziś, szczególnie kiedy obóz rządzącej nomenklatury Prawa i Sprawiedliwości, który zniszczył Trybunał Konstytucyjny, zawłaszczył i wypaczył służbę cywilną, podporządkował swoim interesom prokuraturę i podniósł rękę na niezawisłe sądy, który depcze demokrację i swobody obywatelskie czy może być partnerem w dialogu dla związków zawodowych?