Fot.PL
Polityka bywa zaskakująca i nieprzewidywalna. Wytyczone podziały nie zawsze są tak twarde, jak się wydawały, sumienia nie tak sztywne jak myśleliśmy, a politycy - nie tak bezkarni, jak oni sami myśleli... Niedawno na szczeblu krajowym okazało się, że gruntownie osadzony u władzy rząd Prawa i Sprawiedliwości dysponując większością parlamentarną musiał dla własnego dobra ustąpić w sprawie przepisów antyaborcyjnych w obliczu wielotysięcznych demonstracji, z którymi solidarność okazała społeczność międzynarodowa. Katolickie nieprzejednane sumienia jednak ustąpiły politycznej kalkulacji. Na częstochowskim podwórku też ostatnio mieliśmy niespodziankę. Lokalną sceną polityczną wstrząsnęła wiadomość o rezygnacji Artura Sokołowskiego i Krzysztofa Janusa z funkcji radnych miejskich. Sokołowski i Janus to dwaj najwięksi orędownicy rozciągnięcia „(nie)dobrej zmiany” na Częstochowę. Oficjalnym powodem decyzji obydwu panów jest fakt, że są członkami zarządów spółek Skarbu Państwa – Sokołowski jest wiceprezesem RFG, a Janus –prezesem Hutmaru. Powód o tyle dziwny, że przepisy nie zakazują łączenia mandatu radnego z członkostwem w zarządzie państwowej spółki. Jednak panowie twierdzą, że to z powodu wyższych standardów, jakie stosuje obecny rząd w porównaniu z poprzednimi ekipami…
Tiaaa… Nie milkną spekulacje, że choć standardy w PiS - wręcz przeciwnie - są bardzo niskie, to jednak jakieś są, a obaj panowie byli radni po prostu upadli już tak nisko, że nawet w standardach partii rządzącej przestali się mieścić. Artur Sokołowski, który już raz zabłysnął pomówieniami wobec związanego z lokalną lewicą Piotra Urbaniaka, niedawno - właśnie przy okazji Czarnego Protestu - zamieścił na Facebooku wpis, który wielu ludzi odczytało jako atak poniżej pasa na pełnomocniczkę prezydenta Częstochowy ds. równych szans Agatę Wierny. Sokołowski mało subtelnie insynuował, że jej poparcie dla strajku kobiet w ramach to „przenoszenie w formie chorej ideologii nienawiści do świata spowodowanej podświadomym poczuciem winy z powodu śmierci dziecka”. Wieść o skandalicznym wpisie radnego rozniosła się po sieci i po kraju, a on sam - nie mając chyba ochoty na kolejny proces z powództwa cywilnego - próbował tłumaczyć, że ów komentarz „absolutnie nie dotyczył Pani Agaty Wierny” i deklarował, że sam wystąpi z odpowiednim powództwem przeciwko pani pełnomocnik (bo to niby ona wylała na niego wiadro pomyj).
Z kolei Krzysztof Janus to znany od lat 90-tych ub. wieku częstochowski działacz Unii Laikatu Katolickiego, który nigdy nie ukrywał, że dla niego Częstochowa to przede wszystkim Jasna Góra. Już wtedy przeszkadzał mu sex-shop na ul. Daszyńskiego, bo tamtędy chodzą pielgrzymi i obecność przybytku ich obraża. W poprzedniej kadencji radny na celownik wziął częstochowski samorządowy program dofinansowania zabiegów leczenia niepłodności metodą in vitro, bo „to niezgodne z nauką Kościoła”. Janusowi przeszkadzał również Dąb Wdzięczności zasadzony przez Bronisława Komorowskiego, a także zabytkowa tablica na Placu Solidarności ku czci działaczy ruchu robotniczego, zamordowanych w czasie wojny przez hitlerowców.
Obaj panowie oczywiście będą twierdzić, że decyzję podjęli sami, przecież nikt ich nie odwołał, sami złożyli mandaty. Część wyborców uwierzy, ale wielu ludzi i tak będzie zdania, że w PiS nic nie dzieje się przypadkiem i bez wiedzy Jarosława Kaczyńskiego. Jedni drugich nie przekonają. Czy powody decyzji, podane przez Sokołowskiego i Janusa, są prawdziwe? Czy może stoją za nimi szczere wyrzuty sumienia? A może po raz kolejny okazało się, że społeczne oburzenie jednak wpływa na rządzących i partia uznała, że tacy radni nie przysporzą jej zwolenników? Tego się pewnie nigdy nie dowiemy.
Źródło: własne |
