Fot.PL
W piątek, 15 lipca przed Sądem Okręgowym w Częstochowie zapadł wyrok w sprawie katastrofy kolejowej, do której doszło 3 marca 2012 roku pod Szczekocinami. Andrzejowi N., dróżnikowi ze Starzyn i Jolancie S., dróżniczce ze Sprowy częstochowska prokuratura zarzuciła nieumyślne spowodowanie katastrofy lądowej oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Prokurator Marek Mazur domagał się 8 lat więzienia dla oskarżonego i 7 lat więzienia dla oskarżonej oraz 10-letniego zakazu wykonywania zawodu dyżurnego ruchu kolejowego. Sąd uznał oboje za winnych, ale złagodził wyroki.
Dróżnik ze Starzyn został skazany na 4 lata więzienia. Z uwagi na stan zdrowia karę ma odbyć w systemie terapeutycznym, na oddziale psychiatrycznym zakładu karnego. Dróżniczka ze Sprowy ma spędzić za kratkami 2,5 roku.
- Wymierzenie oskarżonym kar w takim wymiarze o jakie wnosił rzecznik oskarżenia publicznego, byłoby w ocenie sądu niesłuszne i niesprawiedliwe. Mamy do czynienia z przestępstwem o charakterze nieumyślnym. Nikt tego nie chciał. Popełniono błędy. Kara nie może być jednak zbyt łagodna, ponieważ do innych dyżurnych ruchu musi iść wyraźny przekaz, że w swojej codziennej pracy muszą się doskonalić, być czujni. Od tego zależy życie i zdrowie ludzkie, bo inaczej dochodzi do nieopisanych tragedii - mówił sędzia Jarosław Poch.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Poch podkreślił, że to seria błędów ludzkich doprowadziła do tej katastrofy. Wykluczył też, aby zawiniła infrastruktura kolejowa. Zdaniem sądu fatalną serię zapoczątkowało wydarzenie z dnia poprzedzającego tragedię. Wówczas Andrzej N. skierował pociąg do Koniecpola, zamiast do Psar. Fakt ten jednak pozostał bez konsekwencji. 3 marca N. zezwolił na wjazd pociągu na niewłaściwy tor. Z kolei Jolanta S. skierowała pociąg na właściwy tor, ale nie upewniła się, dlaczego system kontroli ruchu sygnalizował, że tor jest zajęty.
Sędzia Poch zwrócił również uwagę na dziwne zachowanie Andrzeja N. w dniu tragedii. Dróżnik po tym jak otrzymał sygnał, że zwrotnica jest zablokowana, poszedł ją odpowiednio ustawić, ale nie zabrał odpowiednich do tego narzędzi. Po wypadku oskarżony niemal natychmiast załamał się psychicznie i do dzisiaj nie ma z nim kontaktu.
- Oprócz tego, że Andrzej N. dopuścił się rażących zaniedbań, nie jest to zły człowiek. Można powiedzieć nawet, że to porządny człowiek. Jest ojcem rodziny, który wychował czwórkę dzieci. Był poważany przez innych pracowników, darzony szacunkiem - argumentował sędzia Poch. - Najistotniejsze, że oskarżony sam sobie wymierzył karę. To świadczy o stopniu jego wrażliwości, o tym że jego psychika nie wytrzymała takiego obciążenia. On przeżył tę tragedię w sposób nieprawdopodobnie głęboki i nie jest sobie w stanie z tym poradzić. Zdaniem biegłych lekarzy psychiatrów, żeby mógł normalnie funkcjonować, musi się zmierzyć z tym, co się stało. Pozostawanie w stanie niepewności może doprowadzić do tego, że do sprawności nigdy nie wróci i stanie się "rośliną" na utrzymaniu najbliższych osób.
W przypadku Jolanty S. sąd uznał za okoliczności łagodzące to, że dróżniczka dwa razy otrzymała złą informację od Andrzeja N. o sytuacji na torach, dopiero od trzech miesięcy pracowała na wyposażonym w komputery posterunku, a jej autoryzacja, czyli dopuszczenie do pracy na tym stanowisku, była formalnie przeprowadzona w sposób nieprawidłowy. W dniu, kiedy miało do niej dojść, Jolanta S. przebywała na urlopie. Mimo to wcześniej brała udział w szkoleniach.
- Przesłuchiwaliśmy wielu dyżurnych ruchu i wszyscy powiedzieli, że nigdy nie chcieliby się znaleźć na tym miejscu, co Jolanta S. - poinformował sędzia Poch.
Sąd Okręgowy w Częstochowie częścią winy obarczył także maszynistów, którzy zginęli w tej katastrofie. Choć wiedzieli, że jadą po niewłaściwych torach, nie zatrzymali jednak pociągów.
Do tragedii doszło 3 marca 2012 roku o godz. 20.53 na szlaku kolejowym Sprowa-Starzyny. Jadący od strony Starzyn pociąg osobowy Interregio relacji Warszawa-Kraków zderzył się z poruszającym się od Sprowa pociągiem osobowym Intercity TLK relacji Przemyśl-Warszawa.
W wyniku zderzenia pociągów śmierć poniosło 16 osób, w tym maszyniści, pomocnik maszynisty pociągu relacji Przemyśl-Warszawa i kierownik pociągu relacji Warszawa-Kraków.Wśród ofiar było dwóch obcokrajowców - obywatelka Rosji i Stanów Zjednoczonych. Ciężkie obrażenia ciała odniosło 7 pasażerów, a średni uszczerbek na zdrowiu 74 osoby. 76 pasażerów odniosło lekkie obrażenia.
Wartość zniszczonych lokomotyw i wagonów oraz uszkodzonej nawierzchni, torów i sieci trakcyjnej oszacowano na ponad 20 mln zł.
Źródło: własne |