Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Szukają masowych grobów i apelują o pomoc
„Jedna śmierć to tragedia, milion - to statystyka” - słowa te, choć niesłusznie przypisywane Stalinowi, czasami ilustrują ludzki stosunek do niewyobrażalnych zbrodni czasów wojen XX wieku. A nie powinno tak być. Za tą statystyką, tymi pozbawionymi emocji cyframi, kryją się prawdziwi ludzie. I prawdziwe osobiste i rodzinne tragedie.

Przed wojną żyli sobie spokojnie w Myszkowie. Byli krawcami. Kiedy ojciec miał 51 lat, a syn 23, do Polski wtoczyła się najstraszniejsza z dwudziestowiecznych wojen. Gdy nad naszym krajem zaczęły powiewać flagi ze swastyką, dwóm krawcom z Myszkowa, podobnie jak wielu innym im podobnym, odebrano prawo do dalszej egzystencji.

Byli Żydami, a w berlińskich gabinetach pod dyktando krzykliwego dyktatora z małym wąsem zaplanowano tragiczny los ich narodu. Najpierw trafili do getta, a w czwartym roku wojny przewieziono ich do Parzymiech. W tej miejscowości Niemcy zorganizowali obóz pracy dla Żydów i obcokrajowców. Członkowie narodu skazanego na zagładę pracowali tutaj w warunkach nie lepszych, niż więźniowie obozów koncentracyjnych. I śmierć czyhała na nich każdego dnia. 55-letni Szlomo Snopkowski wraz z 27-letnim synem Pinchasem spędzili w obozie zaledwie kilka dni. Zimą 1943 roku Niemcy rozstrzelali ich w lesie koło pobliskich Grabarzy. Podobnie jak wielu innych ich braci w cierpieniu.

Dziś w Parzymiechach trudno znaleźć miejsce po niemieckim obozie pracy. W zasadzie jedyne ślady, jakie pozostały, to ślady w pamięci najstarszego pokolenia mieszkańców wsi, ze smutkiem wspominających obrazy męki, którą hitlerowcy zadawali tutaj Żydom. Pozostał też duży, murowany budynek, który miał towarzyszyć krematorium, ale oprawcy kierowani z Berlina już go zbudować nie zdążyli.

I zostało coś jeszcze. To, czego nie widać. Ta ziemia kryje groby Żydów, ofiar zbrodni. Groby często nieznane. W miejscach, o których prawie nikt nie wie. Tak jak nieznane często pozostają dotąd losy takich ludzi, jak dwaj krawcy z Myszkowa. Losy ludzi, których skazano na zagładę – ludzi, nie cyfr w statystykach.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie lub pamięta

– Potrzeba opieki nad cmentarzami, w tym także nad masowymi grobami pomordowanych, to dla osób wyznania mojżeszowego kwestia dotrzymywania nakazów religijnych. Cmentarzem jest dla nich każde miejsce, w którym pochowane są ciała Żydów. Także takie, w którym do dziś na powierzchni ziemi nie pozostały żadne widoczne ślady. Katalogowanie i oznaczanie tych miejsc jest realizowane nieprzerwanie od czasów wojny. Na terenie całej Europy Wschodniej działania w tym kierunku podejmuje belgijska fundacja Lo Tishkach, co znaczy: „nie zapomnij”. Aktualnie rozpoczyna ona na terenie Polski realizować swe statutowe cele poprzez podejmowanie działań konserwatorskich na zachowanych kirkutach i symboliczne oznakowywanie tych miejsc, w których cmentarze już się nie zachowały. Bardzo ważnym kierunkiem działalności fundacji jest też gromadzenie informacji o masowych grobach z czasów wojny. Wiele tych miejsc do dziś pozostaje nieznanych – mówi pracujący dla fundacji Piotr Stojowski.

Rodzinie Szlomo i Pinchasa Snopkowskich pół wieku po wojnie dane było spełnić to ostatnie przykazanie wobec swoich krewnych. W 1993 roku na skraju lasu, blisko terenu, gdzie przez Niemców zamordowani zostali wraz z innymi rodakami, powstał upamiętniający ich obelisk. Wielu innych Żydów jest dotąd pochowanych w nieznanych miejscach na terenie naszego regionu. Więźniowie samego tylko obozu w Parzymiechach, wedle niepotwierdzonej relacji, mieli być mordowani nie tylko tam, gdzie obelisk ufundowała rodzina Snopkowskich. Ale gdzie? Czy ktokolwiek to jeszcze pamięta?

– To bardzo ważne, by na terenie całego regionu częstochowskiego jak najszybciej zebrać wszelkie relacje wskazujące miejsca, w których mogą się znajdować masowe groby pomordowanych Żydów. Dopóki żyją ostatni świadkowie lub ci, którzy o miejscach takich wiedzą z opowiadań pokolenia swoich rodziców, jest jeszcze szansa, by ofiarom Holocaustu na tej ziemi zapewnić zgodne z przykazaniami ich religii upamiętnienie. Żeby choć w tym zakresie, skazując ofiary na zapomnienie, nie triumfowali ich oprawcy – wyjaśnia Piotr Stojowski.

– Dziś istnieją techniczne możliwości, by o istnieniu masowych grobów przekonać się bez rozkopywania ziemi. Aby jednak miejsca te odnaleźć, potrzeba choćby przybliżonych wskazówek co do ich lokalizacji – dodaje.

Apel fundacji kierowany jest do wszystkich, którzy mogą udzielić jakichkolwiek informacji o możliwych lokalizacjach masowych grobów żydowskich z czasów wojny. Adresowany jest on do mieszkańców całego regionu częstochowskiego. Jeśli ktokolwiek potrafi wspomóc prowadzone poszukiwania jakimikolwiek wskazówkami, może kontaktować się z przedstawicielem fundacji pod numerem telefonu 602 631 694 lub pisząc na adres poczty elektronicznej. Aby zaprzeczyć opinii, że śmierć milionów to tylko statystyka – na pewno warto pomóc.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl