– Chcemy, aby w demokratycznym państwie obywatel mógł sam decydować, czy chce przeznaczyć swoje pieniądze na ubezpieczenie w ZUS-ie – mówili uczestnicy pikiety, która odbyła się przed częstochowską siedzibą ZUS-u przy ul. Dąbrowskiego wczoraj (20 sierpnia).
Jej główną postacią był Grzegorz Sowa, przedsiębiorca z Piotrkowa Trybunalskiego, który w proteście przeciwko obowiązującemu w Polsce systemowi ubezpieczeń społecznych w styczniu przestał płacić składki.
– ZUS nie podobał mi się już od dawna. Miarka przebrała się jednak, gdy premier Tusk poinformował mnie, że mam pracować dłużej i dłużej odprowadzać składki. Skoro państwo, bez konsultowania się z obywatelami, potrafi tak zmienić zasady, to kto mi zagwarantuje, że za 10 lat nie okaże się, że mam pracować do setnych urodzin? Cały ten system jest niewydolny. Przestałem więc płacić składki i nie będę tego robił – mówił.
– Pan Grzegorz uznał, że ubezpieczenie społeczne jest umową dwustronną. Skoro jedna strona nie dotrzymała warunków umowy, wydłużając czas pracy i nawet nie przesyłając aneksu, on również wypowiada tę umowę – mówi Marek Domagała ze stowarzyszenia Ruch Wolności w Częstochowie. – Uważamy, że obywatel jest w stanie lepiej zadbać o siebie, niż tak funkcjonujące państwo. ZUS jest bankrutem, przypomina Amber Gold. Z tym że przystąpienie do tej drugiej organizacji było dobrowolne…
Gdy tylko manifestacja się rozpoczęła, przed siedzibę ZUS-u zajechał radiowóz z czterema policjantami, wezwanymi przez urzędników. Funkcjonariusze sprawdzali, czy Grzegorz Sowa ma pozwolenie na organizację demonstracji, spisali również jego dane. Sowa podobne akcje jak w Częstochowie przeprowadził już w Piotrkowie Trybunalskim, Bydgoszczy, Wrocławiu. Kolejne przygotowuje m.in. w Bielsku Białej i Krakowie.