Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Ze szpitala wypisano chore dziecko? Tak uważają rodzice
0 komentarze 76 views

Ze szpitala wypisano chore dziecko? Tak uważają rodzice

2 grudnia 2011 roku roczna Paulinka trafiła na oddział pediatryczny szpitala przy PCK. Po tygodniu została wypisana do domu. Z karty wynika, że była w dobrym stanie. Trzy dni później jednak dziewczynka znowu trafiła na oddział, tym razem w szpitalu miejskim. - Córeczka chwiała się przy chodzeniu. Lekarze stwierdzili zapalenie oskrzeli i odwodnienie, córka miała biegunkę - mówi Mariusz Rataj, tata dziewczynki.

Rodzice Pauliny uważają, że wszystko przez to, iż ich córa zbyt wcześnie została wypisana ze szpitala przy PCK. – Była chora. Czy chore dziecko lekarze powinni wypisywać do domu? – pytają zbulwersowani.

– Córeczka trafiła na Tysiąclecie, bo miała silny kaszel. W piątej dobie pobytu w szpitalu wykonano jej rtg i okazało się, że ma zmiany zapalne – mówi pan Mariusz. – Dwa dni później jednak wypisano dziecko do domu z zaleceniem kontroli w poradni dziecięcej. Ale po kolejnych trzech dniach znowu musieliśmy jechać do szpitala, tym razem miejskiego, bo córeczka miała problemy z chodzeniem, chwiała się. Nie chcieliśmy zostawić ponownie dziecka na Tysiącleciu, poprosiliśmy więc o skierowanie do innego szpitala –  nie chciano nam go wystawić.

Rodzice z małą Pauliną pojechali do szpitala miejskiego przy ul. Bony. Z karty wypisu wynika, że rozpoznano u dziecka zapalenie oskrzeli oraz odwodnienie. Lekarz informuje w dokumencie, że od chwili wypisu z oddziału w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. PCK dziecko „kaszle, oddaje płynne stolce, nie gorączkuje, rodzice obserwowali chwiejny chód”. A na oddział w szpitalu miejskim została „przyjęta w stanie średnim, blada, osłabiona.” – W naszym odczuciu córeczka za wcześnie została wypisana ze szpitala na Tysiącleciu – mówi tata Pauliny. – To zagrażało jej zdrowiu, a może nawet życiu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale przeżyliśmy ogromny stres, którego można było przecież uniknąć.

Magdalena Sikora, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie tłumaczy: – Nie mogę w żaden sposób odnieść się do tego typu zarzutów. Nie jesteśmy organem do tego uprawnionym. Nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnej informacji. Jeśli rodzice czują się pokrzywdzeni, powinni złożyć skargę u dyrektora naszego szpitala, a także w częstochowskim oddziale izby lekarskiej, która zajmuje się tego typu sprawami. Wówczas zdarzenie zostanie obiektywnie zbadane i ocenione.

W podobnym tonie wypowiada się Dariusz Kopczyński, dyrektor częstochowskiego Miejskiego Szpitala Zespolonego, który podkreśla: do oceny sytuacji, budzących zastrzeżenia pacjentówi czy ich rodzin, powołane są odpowiednie organy, m.in. rzecznik praw pacjenta.

Państwo Ratajowie jednak nie mają zamiaru nikomu się skarżyć. – Już i tak za dużo mieliśmy nerwów – mówią. – Zależy nam jedynie, abyście opisali naszą historię. Może przeczytają ją inni rodzice i – gdy spotka ich coś podobnego – będą bardziej wyczuleni na postępowanie lekarzy i ostrożniejsi, jeśli chodzi o wiarę w ich diagnozy.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl