Seta i galareta lub w zestawie powiększonym: lorneta i meduza, czyli dwie setki lub pięćdziesiątki, były za peerelu serwowane w restauracjach. Pokolenie młodzieży, które krąży po częstochowskich klubach zna ten obraz głównie ze starych filmów. Teraz będą mieli okazję przekonać się sami jak to działa.
– Piliśmy kiedyś z kumplem wódkę w jakimś lokalu i najzwyczajniej brakowało nam zagrychy. Tak zrodził się pomysł – tłumaczy Łukasz Hutny. Wraz z Jakubem Małolepszym postanowili otworzyć w Częstochowie miejsce, gdzie będzie można zasmakować takiego folkloru. Bar „Seta i Galareta” zadebiutował w sobotę. Przez cały dzień przewinęły się tłumy zaciekawionych. Wystarczyło mieć przy sobie kilka złotych, bo knajpa ma założenie, by było tanio i swojsko. Wszystkie napoje kosztują 4 zł, a dodatki 8 zł. Dla wybrednych szefowie kuchni polecają krokiety, kiełbasę z cebulką albo pierogi, ale popularnością cieszą się przede wszystkim śledzik, ogórek i galareta.
– Bo ludzie dzielą się na tych, którzy wolą ogórki i tych, którzy wolą śledzie – tłumaczy żartobliwie klientka.
2,5 kg śledzi, 10 kg ogórków, 4 kg smalcu, 20 galeretek i około 30 butelek wódki – taki był bilans inauguracji. Dziś, w pierwszy otwarty poniedziałek, od godz. 9.00 najchętniej zamawiane jest zwyczajne piwko.
59