Przypomnijmy, do zdarzenia doszło pod koniec stycznia w Kochcicach w powiecie lublinieckim. W niedzielne popołudnie oficer dyżurny tamtejszej policji odebrał zgłoszenie, że właściciel psa rasy bernardyn zakatował go na śmierć. Kiedy policjanci pojechali na miejsce znaleźli bernardyna z roztrzaskana głową, leżącego na taczce w stodole. Jak ustalono 36-letni właściciel zwierzęcia przywiązał psa do płotu i roztrzaskał mu głowę siekierą. Mężczyzna był pijany – miał trzy promile. Usiłował tłumaczyć, że pies, który mieszkał z nim od 9 lat był chory i postanowił ulżyć mu w cierpieniu. Sekcja wykazała jednak, że zwierzę było zdrowe. Jak ustalono, przyczyną zabicia zwierzęcia mogło być to, że właściciel planował wyjazd za granicę i pies stał się niewygodny.
Zatrzymanemu mężczyźnie postawiono zarzut zabicia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem, za co grozić może do 2 lat więzienia. W ostatnich dniach zapadł wyrok. Rozprawa, przed sądem w Lublińcu odbyła się w tzw. trybie nakazowym, czyli za zamkniętymi drzwiami. Jak poinformował nas sędzia Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie, wobec mężczyzny orzeczono karę 10 miesięcy ograniczenia wolności. Ma ona polegać na wykonywaniu prac społecznych w wymiarze 40 godzin tygodniowo.
– Jesteśmy zbulwersowani tym wyrokiem – mówi Beata Żółkiewska, inspektor lublinieckiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals. – Jeśli sąd w uzasadnieniu podaje, że było to morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, to dlaczego wymierza taką śmieszną karę, jeśli mogła ona sięgać dwóch lat. Wstyd nam, że właśnie w Lublińcu zapadł taki wyrok. Są polskie miasta, w których w takich sprawach zapadały kary bezwzględnego pozbawienia wolności. Stowarzyszenie Animals, zdecydowało się złożyć tzw. sprzeciw wobec orzeczenia sądu. To znaczy, że proces zostanie przeprowadzony raz jeszcze w normalnym trybie.
W ostatnich dniach w Trzebiniowie w powiecie myszkowskim doszło do podobnego zdarzenia. 53-letni mężczyzna zatłukł młotkiem swojego psa. Powiadomieni o zdarzeniu policjanci udali się na miejsce, gdzie przy bramie wjazdowej znaleźli krwawiącego psa.
– Zwierzę miało obrażenia głowy, ale jeszcze żyło – informuje aspirant Magdalena Modrykamień, rzeczniczka myszkowskiej policji. – Na miejsce wezwano weterynarza, który podjął decyzję o jego uśpieniu z uwagi na zbyt rozległe rany. Podczas sprawdzania posesji, policjanci znaleźli i zabezpieczyli młotek, którym oprawca katował go tego dnia.
53-letni właściciel zwierzęcia, który był pijany został zatrzymany. Trwa ustalanie co skłoniło go do takiego nieludzkiego zachowania.