Kilka tygodni temu radny Łukasz Wabnic z SLD złożył interpelację dotyczącą zaprzestania nadawania modlitw przez głośniki w Alejach. Megafony, które są zainstalowane na znajdujących się tam latarniach, należą do częstochowskiej Kurii Metropolitalnej, której lata tamu przekazała je Telekomunikacja Polska. Przy okazji świąt kościelnych odbywa się przez nie transmisja uroczystości liturgicznych.
– Proszę o zaprzestanie puszczania katolickich modlitw przez radiowęzeł przy Al. NMP. Jest to indoktrynacja, która nie powinna mieć miejsca w tak dużym mieście. – napisał w interpelacji radny Wabnic.
– Otrzymałem wiele sygnałów od mieszkańców  Częstochowy, którym puszczanie mszy z głośników po prostu przeszkadza – twierdzi Wabnic. – Nie chodzi tylko o kwestię hałasu. Wiem, że Częstochowa ze względu na obecność klasztoru nie ucieknie od łatki miasta katolicko-pielgrzymkowego, a tym samym  permanentna likwidacja tego procederu to jak walka z wiatrakami. Weźmy jednak pod uwagę, iż nasze miasto zaludniają nie tylko praktykujący katolicy, ale również ci, którzy do kościoła chodzą sporadycznie, a także ateiści oraz wyznawcy innych religii. I właśnie ci ludzie zwrócili się do mnie o pomoc – tłumaczy samorządowiec.
W odpowiedzi na interpelację, jaką radny uzyskał z magistratu, czytamy, że zgodnie z prawem ochrony środowiska „zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe. Natomiast nie stosuje się tego zakazu do okazjonalnych uroczystości i imprez związanych z kultem religijnym…”. Jak zaznaczył urząd, rada miasta może ustanowić ograniczenia w  zakresie „korzystania z urządzeń, z których emitowany hałas może negatywnie oddziaływać na środowisko, ale z zastrzeżeniem ustępu 2, który mówi, że nie dotyczy to instalacji lub urządzeń znajdujących się w miejscach kultu religijnego”.
Kwestią dyskusyjną pozostaje, czy taką przestrzenią są Aleje oraz czy radni lub prezydent zechcą wprowadzić temat ograniczeń pod obrady. Sprawa już teraz odbiła się szerokim echem w przestrzeni publicznej.
– Odbieram dziesiątki głosów poparcia w tej materii – mówi radny Wabnic. – Nawet dziś dostałem chyba dziesięć maili wspierających moją inicjatywę.
Radny dostaje jednak również listy krytyczne, obraźliwe, a autor jednego z nich groził mu… pozbawieniem życia.
„Wyrok na siebie masz już wydany, a jest tylko jeden…” – czytamy w mailu udostępnionym nam przez Wabnica (treść całości ze względu na wulgaryzmy nie nadaje się do publikacji). – Zawiśniesz na przyklasztornym placu na latarni… Za rękę lub łeb pusty podniesiony na Klasztor i KK, zostaniesz zdekapitowany (pozbawiony głowy – przyp.red.).
Po przeczytaniu pisma radny złożył zawiadomienie w prokuraturze.
– Początkowo to zbagatelizowałem, ale pod wpływem moich bliskich obawiających się o mnie, zdecydowałem się złożyć zawiadomienie – mówi Łukasz Wabnic. – Nie jest przyjemnie czytać takie słowa pod swoim adresem, zwłaszcza w czasie, gdy jakiś szaleniec w Norwegii z pobudek politycznych zastrzelił dziesiątki osób. A przecież w Polsce też mieliśmy taki przypadek, gdy w Łodzi  uzbrojony w pistolet człowiek zaatakował biuro poselskie.
Prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie z urzędu.
– Treści zawarte w korespondencji do radnego bez wątpienia mogą wzbudzić poczucie zagrożenia. Każda osoba,wobec której kierowane są groźby, ma prawo do ochrony prawnej – mówi prokurator Romuald Basiński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Śledczy ustalają obecnie numer IP komputera, z którego zostały wysłane groźby, oraz kto jest ich autorem.