Rafał Kuś: Co czuliście, gdy w trzecim secie przy stanie 23:14 straciliście osiem punktów
z rzędu, dzięki kapitalnym zagrywkom Pawła Mikołajczaka?
Wojciech Sobala: Przypomniał nam się mecz z początku sezonu z Warszawą, kiedy Mikołajczak wszedł na zagrywkę i odwrócił koleje losu tego spotkania. Tym razem było inaczej. Niemniej jednak to, co wykonał, to rzecz nieprawdopodobna. Na szczęście, wyszliśmy obronną ręką i w następnym secie dobiliśmy przeciwnika.
RK: Trzeci set był chyba kluczowy dla całego spotkania. Gdyby udało się Mikołajczakowi, byłoby bardzo ciężko…
WS: W meczu w PlusLidze Politechnika przełamała nas dość poważnie, bo już witaliśmy się
z gąską. Tutaj było po jeden w setach. Wygraliśmy trzecią partię, ale to jeszcze nie warunkowało tego, że zwyciężymy w całym meczu. Paweł Mikołajczak jest dużym zagrożeniem na zagrywce. My też mamy swoje atuty.
RK: Obie drużyny zaryzykowały. Bardziej opłaciło się to Tytanowi AZS.
WS: To był pierwszy mecz finałowy. Trzeba było dać z siebie maksimum, pokazać wszystkie umiejętności i rezerwy.
RK: W lidze przegraliście dwukrotnie z Politechniką w tie-breaku, w pucharze wygraliście
w czterech setach. To kwestia mobilizacji?
WS: W lidze w meczach z Politechniką straciliśmy łącznie cztery punkty. Mogliśmy wygrać zarówno za sześć, pięć lub cztery punkty. Udało nam się ugrać tylko dwa „oczka”. W pucharze Challenge nie zdobywa się punktów, tylko gra się o trofeum. Mobilizacja jest trochę inna.
RK: W Warszawie pomogli wam kibice?
WS: Częstochowscy kibice dali czadu w Warszawie. Dodało nam to skrzydeł. Liczymy na głośny doping w hali Polonia. To będzie nasz siódmy zawodnik.