Kamil Kacperak: Może na wstępie powie Pan naszym czytelnikom kilka słów o celach, jakie stawiają sobie organizatorzy festiwalu Hot Jazz Spring?
Tadeusz Ehrhardt-Orgielewski: Celem festiwalu jest rozszerzenie oferty kulturalnej dla mieszkańców Częstochowy. Zaprezentowanie naszego miasta w Polsce, jako ośrodka prężnie działającego na scenie międzynarodowej, który dzięki Polskiemu Stowarzyszeniu Jazzu Tradycyjnego propaguje jazz w Polsce i na świecie. PSJT jest to stowarzyszenie, które swoją siedzibę ma właśnie w Częstochowie. Festiwal rozpoczniemy koncertem skierowanym do dzieci – A wszystko zaczęło się w Nowym Orleanie. Chcemy przybliżyć najmłodszym ten gatunek muzyczny. Bądźmy szczerzy, w dzisiejszych czasach, gdy włączymy dowolną stację radiową to usłyszymy muzyczne pranie mózgu. My jako Five O’Clock Orchestra organizujemy w szkołach spotkania, na których opowiadamy o historii jazzu i oczywiście gramy. Cieszy fakt, że po takim koncercie uradowany 13-latek podchodzi do nas i mówi – Jak nazywa się ten gatunek muzyczny? Bardzo mi się podobało! Ten chłopczyk po prostu nie miał okazji usłyszeć takiej muzyki, bo gdzie miał ją usłyszeć?
KK: Niestety w dzisiejszym świecie są pewne trendy, moda i komercyjne produkcje, które kształtują światopogląd młodych ludzi. Co nie znaczy, że nie są oni wrażliwi na inne rodzaje muzyki…
TE-O: Tak, właśnie tak! Ten młody człowiek zastanawia się wtedy, gdzie może kupić płytę z taką muzyką, to jest dla niego odkrywcze i to jest dla nas sukces. Jeśli po takim koncercie, dwie lub trzy osoby pójdą i kupią płytę, to wtedy my wygrywamy. Jazz tradycyjny to jest dobro kultury.
KK: Jaka jest historia tego wielkiego jazzowego święta w Częstochowie?
TE-O: Pierwszy Hot Jazz Spring odbył się w 2002 roku po tym gdy zespół Five O’clock, jeszcze nie Five O’Clock Orchestra, zdobył „Złotą tarkę”. To była wtedy wielka sensacja, że do Częstochowy trafiła ta nagroda. Na fali entuzjazmu ówczesny Naczelnik Wydziału Kultury, pan Kozera zaproponował zorganizowanie festiwalu. Od początku głównym organizatorem była Filharmonia Częstochowska, dyrektorem był wtedy pan Leszek Hadrian. Niestety po fali entuzjazmu festiwal zniknął ze sceny częstochowskiej na trzy lata. Zastąpiono go festiwalami jazzowymi, które miały formułę otwartą, czyli pojawiały się wszystkie kierunki jazzowe. Jednak takich festiwali w Polsce było ponad sto i wśród nich częstochowski Jazz Spring niczym się nie wyróżniał. Całe szczęście po trzech latach ktoś poszedł po rozum do głowy i przywrócono Festiwal Jazzu Tradycyjnego.
KK: Kiedy rozpoczęła się pana przygoda z jazzem tradycyjnym?
TE-O: Ja interesuję się jazzem od małego. Five O’clock powstał w 1969 roku, kiedy byłem jeszcze na studiach. Niedawno obchodziliśmy czterdziestolecie, a za dwa lata będziemy mieć 45 lat. Gdy przeciętny odbiorca muzyki usłyszy hasło „jazz” to od razu kojarzy mu się z muzyką niezrozumiałą, zwariowaną, z free jazzem. Szczerze przyznam, że ja sam niewiele z tej muzyki rozumiem. Często mam niejasne wrażenie, że sam wykonawca nie za bardzo rozumie co gra (śmiech). To co my chcemy przybliżyć na tym festiwalu to jest jazz tradycyjny, muzyka komunikatywna. Pop lat 20-tych i 30-tych. Przy tej muzyce bawiono się, tańczono na spotkaniach, na ówczesnych prywatkach. Była to, jak wspominałem muzyka komunikatywna, rytmiczna i dla każdego zrozumiała. My właśnie tą muzykę, ten jazz tradycyjny staramy się uchronić od zapomnienia. Nie chcemy, by ta muzyka umarła wraz z nami.
cd. na kolejnej stronie
KK: Tegoroczny festiwal odbędzie się na placu Biegańskiego i będzie dostępny dla wszystkich. Wydaje mi się, że to dobra droga promocji. Nie każdy chce wchodzić do klubu czy do filharmonii, by poznawać muzykę, która jest mu całkiem obca.
TE-O: Tego rodzaju muzyka jest stworzona do pleneru. Filharmonia dla wielu osób, szczególnie młodych kojarzy się z pewnego rodzaju ograniczeniami. Są to dla nich miejsca w pewien sposób elitarne i przez to odpychające. Jednak jazz tradycyjny grany był w plenerze, na ulicach. Podczas festiwali w Stanach Zjednoczonych potrafiło zjechać nawet 50 grup jazzowych.
KK: Jak wygląda organizacja tego rodzaju festiwalu w Częstochowie?
TE-O: Nie mogę się tak do końca wypowiadać na ten temat. To jest ogromny wysiłek logistyczny. Ja jestem dyrektorem artystycznym, ustalam program i dbam o jakość artystyczną festiwalu. Jednak za sam festiwal odpowiedzialny jest pan Jakub Konieczko. Bez jego wkładu pracy i zaangażowania tego festiwalu by nie było. Oczywiście tych osób jest dużo więcej. Są to przedstawiciele Polskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego i pracownicy Filharmonii Częstochowskiej, która jest przecież współorganizatorem. Otrzymaliśmy także pomoc od Gaude Mater.
KK: Co charakteryzuje Hot Jazz Spring i co go wyróżnia na tle innych festiwali jazzowych?
TE-O: Hot Jazz Spring to festiwal jazzu tradycyjnego ma swoją tradycję i dwie niepowtarzalne nagrody. Trudno powiedzieć, która jest ważniejsza… Honorowy Swingujący Kruk i Swingujący Kruk – konkurs. Honorowy Swingujący Kruk wręczany jest dla wielkich osobowości jazzu tradycyjnego za dzieło życia. Pierwszego Honorowego Swingującego Kruka otrzymał już nieżyjący wielki polski trębacz Henryk Majewski. W kolejnych edycjach nagrodę otrzymał pochodzący z Austrii trębacz Oscar Klein, Wojciech Kamiński. W zeszłym roku nagrodę otrzymała holenderska wokalistka, wielka popularyzatorka jazzu tradycyjnego Lous Dassen. W tym roku Kapituła Międzynarodowego Festiwalu Hot Jazz Spring postanowiła przyznać nagrodę Honorowego Swingującego Kruka w roku 2012 Trevorowi Richardsowi. To będzie jedyny koncert w Polsce. Był w naszym kraju ostatni raz w latach 70-tych. Wspomina przyjazd do Polski z mieszanymi uczuciami. Miał tutaj bardzo ciężki wypadek i leżał w polskim szpitalu kilka miesięcy.
KK: To może mieć naprawdę mieszane uczucia po wizycie w naszym kraju…
TE-O: Mam zamiar podczas festiwalu zapytać go o tamte wspomnienia i skonfrontować z obecną wizytą. Trevor Richards to lider zespołu, pisarz, a przede wszystkim perkusista. W 1972 r. założył Trevor Richards New Orleans Trio, z tą grupą występował na wielu festiwalach, koncertach, a także w programach radiowych i telewizyjnych. W trakcie swojej kariery wiele nauczył się od takich przedstawicieli jazzu, jak Paul Barbarin, Louis Bellson Cozy Cole, Sonny Greer, Jo Jones, Gene Krupa, Max Roach oraz George Wettling.
KK: A jak wygląda konkurs – Swingujący Kruk?
TE-O: W tym konkursie, który jest jedynym takim na świecie, grają soliści – instrumentaliści i wokaliści. Uczestnicy improwizują w stylu jazzu tradycyjnego do stylu swing włącznie. Wygląda to tak, że jest na scenie sekcja i zmieniają się tylko pojedyncze instrumenty lub wokaliści. Podobny konkurs jest w Stanach Zjednoczonych, ale jedynie dla pianistów. Konkurs do tej pory odbył się pięciokrotnie. Konkurencja jest bardzo duża i z ogromną niecierpliwością oczekuję tegorocznej rywalizacji. Konkurs przeznaczony jest dla muzyków, którzy nie przekroczyli 30-go roku życia. W tegorocznej edycji startuje nasz bardzo dobry, częstochowski pianista Michał Rorat. Do tej pory tylko jeden raz Swingującego Kruka wygrał częstochowski muzyk. Doskonały trębacz Daniel Pomorski. Jak będzie w tym roku? Zobaczymy.
KK: Hot Jazz Spring to inicjatywa międzynarodowa. Dwa tygodnie temu odbyła się edycja festiwalu w Niemczech. Czy to jest jakiś większy plan?
TE-O: Z Częstochowy wyjechałem w wieku 28 lat. W Akwizgranie w Niemczech mieszkam dużej niż mieszkałem w Częstochowie. Jednak zawsze tutaj wracam z wielkim sentymentem. Teraz z racji prezesury w Częstochowie bywam częściej. To jest raptem 1100 km, a trasę pokonuje się w jakieś 13 godzin (śmiech). Pomimo tego, że kocham Częstochowę to nie mogłem pozwolić, by ten festiwal nie miał edycji niemieckiej. Docelowo chcemy, by ten festiwal odbywał się w trzech miastach, w trzech państwach. Na razie udało się go zrealizować w dwóch. W Częstochowie i w Akwizgranie. Trzecim państwem miałaby być Holandia i miasto Hernen. Mamy nadzieję, że uda się to zrealizować. Gdyby udało się Hot Jazz Spring zorganizować w trzech krajach to myślę, że moglibyśmy się postarać o wsparcie Unii Europejskiej. Są to jednak plany na przyszłość.