Marcin Krupiński: Jesteś dj-em z młodszego pokolenia hip–hopu, jednak w Twoich setach słychać klasyczne rapowe kawałki. Skąd u Ciebie zamiłowanie do starego, dobrego rapu i jak w ogóle wyglądały Twoje początki w branży?
Dj Gram: Moje początki to dość ciekawa historia. Jestem tak naprawdę tym drugim polskim pokoleniem w hip–hopie, po rocznikach 76., 78. czy 81. A tak się zawsze składało, że na dzielnicy miałem starszych kumpli, którzy już kumali rap i dużo go słuchali. Ci ludzie, że tak powiem, wychowali mnie i wyrobili moje gusta muzyczne. Póżniej sam zacząłem drążyć dalej, chodząc na koncerty w Częstochowie. I jeśli miałbym podać miejsce i dzień, kiedy moja zajawka na kulturę hip-hop tak mocno się zaczęła, to był koncert w klubie Filutek, promujący częstochowską składankę „SC – 034”. Dzisiejsi moi znajomi rapowali wtedy swoje wersy, które znalazły się na tej bardzo dobrej składance. Imprezę grał wówczas dj Darecki i również, jeśli dobrze pamiętam, dj Haem. Utkwił mi wtedy jeden utwór, a był to De La Soul feat Chaka Khan „All Good”. Pamiętam to bardzo dobrze, a także to, jak po kilku latach kupiłem winyl z tym kawałkiem. Pomyślałem sobie wtedy, że mega fajnie będzie puścić go na swojej imprezie, widzieć, jak dobrze ludzie się przy nim bawią, a także przypomnieć sobie, jak ja jarałem się nim wtedy, gdy go usłyszałem. Nasiąkałem cały czas imprezami, głównie za sprawą tych, na których grał dj Darecki. Na jego imprezach bawiłem się najlepiej. Duży wpływ na mój rozwój muzyczny miały też kasety magnetofonowe, których słuchaliśmy wtedy na okrągło z kumplami.
M.K.: W jakich okolicznościach doszło to Twojej pierwszej zagranej imprezy?
Dj Gram: Dość długo kolekcjonowałem płyty winylowe, również czynnie brałem udział w życiu muzycznym w Częstochowie, między innymi wtedy rapowałem i zajmowałem się też produkcją muzyki. Pewnego razu poznałem dj-a Dużego Brzucha, którego przy okazji chciałbym pozdrowić. Spojrzał on wtedy na moją muzyczną kolekcję i z entuzjazmem zapytał, skąd mam tyle dobrych płyt. Stwierdził, że powinienem zagrać imprezę. Ja, szczerze mówiąc, nie miałem tego w planach, jednak pomyślałem wtedy – czemu nie? Wybrałem się do klubu TFP, gdzie – jak się okazało – są takie same gramofony, na których szlifowałem wtedy swoje umiejętności w domu. Tak więc moja pierwsza impreza to był czysty przypadek, ale w tym momencie uważam, że odnalazłem się w tym jak w niczym do tej pory. Żałuję wręcz, że nie zostałem dj-em wcześniej.
M.K.: Od klubu TFP zacząłeś i na jakiś czas zakotwiczyłeś w nim, grając imprezy wspólnie z dj-em Wojtasem jako Dżin and Dżoint Soundsystem. Jak ocenisz ten czas? Na pewno warto było robić te imprezy, jednak niestety frekwencja wśród publiczności spadała i trochę chyba smutno, było że musieliście przestać je organizować…
Dj Gram: Z natury jestem optymistą i podchodzę bez dystansu do swoich marzeń. Jeśli coś wymyślę, staram się to robić, bo jeśli zacznę coś robić, zawsze przyniesie to jakiś efekt. Najważniejsze, by zacząć. I tak też było z tymi imprezami. Na początek były czwartkowe imprezy, zorganizowane zupełnie przez przypadek. Od początku mojej przygody z hip-hopem chciałem też – oprócz grania imprez – również je organizować. W TFP oprócz czwartkowych, a później też piątkowych i sobotnich imprez, udało mi się zorganizować parę koncertów, a także bitwy freestylowe i breakdance’owe.
M.K.: Od tamtego czasu robisz ciągle krok do przodu. Obecnie mieszkasz w Warszawie, gdzie próbujesz rozkręcać imprezy w klubie Harlem, ale również systematycznie odwiedzasz Częstochowę, grająć w klubie Rura z dj-ami, których kiedyś słuchałeś na imprezach. Teraz to Ty wspólnie z nimi rozkręcasz imprezy. Na pewno jest to wspaniałe uczucie.
Dj Gram.: Dokładnie tak. Jest to wspaniałe uczucie, dzięki czemu granie imprez sprawia mi teraz jeszcze większą przyjemność. Bardzo lubię grać w Częstochowie, bo kiedy przyjeżdżam tutaj, wiem, że ludzie przychodzący na imprezy wiedzą, co puszczam, znają te kawałki, a niektórym kręcą się nawet łezki w oczach, z sentymentu. Jest to naprawdę mega fajne.
M.K.: Jak już wcześniej wspomniałeś, kolekcjonujesz płyty winylowe i jako jeden z nielicznych dj-ów w dzisiejszych czasach ciągle rozkręcasz imprezy za pomocą czarnych płyt, nie używając programu Serato. Jakie jest Twoje zdanie na temat zmian sprzętowych wśród grających imprezy?
Dj Gram: Zgadza się, gram ciągle z winyli. Używając program Serato, dj ma wiele różnych możliwości, jednak generowane są one przez sprzęt i tak naprawdę nie wymagają już tak dużych umiejętności. Nie chcę tutaj w żaden sposób nikogo oceniać ani krytykować. Jest to moje subiektywne zdanie na ten temat. Ważny jest oczywiście też dźwięk, jaki daje winyl, a jaki plik muzyczny, grany z komputera. Pliki są skompresowane i ta kompresja zabiera dużo jakości dźwięku. Nie da się wykręcić za pomocą miksera takiego basu, jaki pójdzie z wyżłobionego winyla. Płyta winylowa brzmi wspaniale dla ucha i jest to moja mega zajawka, dlatego gram właśnie z czarnych płyt. Jednak nie chcę nikogo namawiać do grania z płyty czy krytykować za używanie Serato. Każdy wybiera, co dla niego jest najlepsze. Niech każdy robi swoje.
M.K.: Można powiedzieć, że jesteś dj-em z powołania i jest to Twoja życiowa pasja. Kim dla Ciebie był i jest dj i jak Ty chciałbyś być odbierany w tej roli?
Dj Gram: Dla mnie dj pełnił zawsze rolę guru. Mówił mi, czego ja mam słuchać. Słuchając na przykład zgranej audycji Funkmaster Flexa „Hot 97”, wiedziałem, że ten dj po coś siedział w tym studiu, a nie tylko puszczał kawałki. Prezentowaną muzyką pokazywał, że rap jest muzyką wartościową i różnorodną, a ludzie mogli dzięki temu muzycznie się rozwijać. Ja chciałbym być właśnie tak odbierany. Stawiam siebie w roli, grając muzykę na imprezie. Chciałbym żeby ludzie znali mnie jako dj-a, który ma muzyczną misję i zna się na tym, co gra, a nie być tylko kojarzonym jako gość, który puszcza kawałki.
M.K.: Tego Ci życzę i dziękuje za rozmowę.
O imprezie I Lick Hip Hop w Rurze czytaj tutaj.