Rafał Kuś: Czy naszą drużynę było stać na coś więcej, niż tylko walka o utrzymanie?
Michał Pirecki: Cel minimum został zrealizowany. Oczywiście zawsze pozostaje niedosyt, bo mieliśmy szansę na piąte miejsce. Mogliśmy wygrać u siebie z drużyną z Krakowa, a także pokonać aktualnego mistrza Polski Technika Głubczyce, który w rewanżu zagrał w dużo słabszym składzie. Niemniej jednak to dobry wynik po 11 latach powrotu do ekstraklasy. Warto dodać, że jako jedyny zespół graliśmy wyłącznie naszymi wychowankami.
RK: Drużyna udowodniła, że zasługuje na grę w ekstraklasie. Czy to, że utrzymaliście się w najwyższej klasie rozgrywkowej, może być kartą przetargową w poszukiwaniu sponsorów?
MP: Dokładnie tak do tego podchodzę. Mam nadzieję, że przystąpimy do rozgrywek. Wydaje mi się, że teraz będzie nam zdecydowanie łatwiej przekonać do siebie sponsorów. Wygląda też na to, że badminton staje się coraz bardziej obecny w Częstochowie. To też m.in. wasza zasługa, bo piszecie o nas.
RK: W tym sezonie nie było chyba najlepiej, jeśli chodzi o budżet klubu. Udało się wyjść na zero?
MP: Dostaliśmy mniej pieniędzy od sponsorów, niż w poprzednim sezonie. Musieliśmy dokładać z własnej kieszeni. Nie wyglądało to dobrze.
RK: Ile potrzebujecie pieniędzy, aby wystartować w przyszłym sezonie?
MP: To około 50 tys. zł. Ale w takiej sytuacji nie będzie mowy o wzmocnieniach, a więc o wyższych celach. Jeśli chcielibyśmy pozyskać jednego bądź dwóch bardziej dośwadczonych graczy, musielibyśmy mieć drugie tyle.
RK: Dziękuję za rozmowę.