Rafał Kuś: Mieliście wygrać w hali Polonia z Prefaxis Menen i tak też się stało. Ten mecz do najłatwiejszych jednak nie należał.
Michał Kamiński: Było kilka nerwowych momentów, kiedy Belgowie postawili nam solidny opór. Udało się jednak wygrać ważne akcje i zdobyliśmy decydujące punkty.
RK: Belgowie czymś was zaskoczyli?
MK: Nie. Nasza taktyka była dobrze założona. Staraliśmy się wykonać ją jak najlepiej. Wiadomo, nie zawsze da się ustawić tak blok, jak miało być. Ważne, że z tych najtrudniejszych momentów potrafiliśmy wyjść obronną ręką.
RK: Od meczów w play-offach z Resovią zastępujesz w podstawowym składzie Bartosza Janeczka. W końcu masz szansę się pokazać.
MK: Walczę, żeby udowodnić, że stać mnie na to, by częściej grać. Nie zastanawiam się nad tym, czy godnie zastępuję Bartka. W meczu z Prefaxis grał cały zespół. Siły były rozłożone na wszystkich zawodników.
RK: Jakie to uczucie, gdy wchodzisz na parkiet w podstawowym składzie w niezwykle ważnych dla Tytana spotkaniach?
MK: Człowiek uczy się radzić sobie z nerwami. Jest stres. Na pewno wtedy robi się większe postępy, niż w łatwiejszych spotkaniach. Przed samym meczem mieliśmy z góry założone, że trzeba wygrać. Ta wiadomość trochę mnie zestresowała. Starałem się dać z siebie wszystko.
RK: W Belgii zwycięstwo i awans do finału?
MK: Marzę o tym.
RK: Dziękuję za rozmowę.