Rafał Kuś: Mecz w Kędzierzynie mógł zupełnie inaczej ułożyć się dla naszej drużyny. Znów jednak częstochowscy siatkarze nie potrafili utrzymać wypracowanej przewagi…
Marek Kardos: Przegrywamy przez własne błędy. Prowadzimy pięcioma, sześcioma punktami. Rywale zaczynają ryzykować zagrywką, a my wtedy pękamy.
RK: Skąd to się bierze?
MK: Z braku doświadczenia. Większość naszych zawodników potrzebuje sporo gry, żeby poradzić sobie z psychicznym obciążeniem. Jeżeli będą grać tyle, co Zagumny, Ruciak, Samica i Rouzier, przyzwyczają się do tego obciążenia. Wtedy też zrozumieją, że w ważnych momentach muszą się jeszcze bardziej skoncentrować, a nie wyłączać.
RK: Coraz częściej stawia pan na Miłosza Hebdę i widać, że ten młody zawodnik zazwyczaj wywiązuje się na parkiecie ze swoich zadań.
MK: Na dzień dzisiejszy Miłosz potrzebuje jeszcze jakieś półtora roku, żebyśmy wiedzieli, na co go tak naprawdę stać. Obecnie uczy się powielania pewnych wzorców. Na pewno będzie wchodził coraz częściej, bo jest groźny na zagrywce, w bloku, a także w ataku. Jest dobrym zmiennikiem dla Krzysztofa Gierczyńskiego.
RK: Tytana AZS czeka teraz seria bardzo ciężkich spotkań w PlusLidze i Challenge Cup. Już w środę gramy z Asseco Resovią Rzeszów.
MK: Na tym etapie w PlusLidze i w pucharach nie ma łatwego przeciwnika. Trzeba być skoncentrowanym od początku do końca. Gramy bardzo ważne mecze w Gdańsku, Warszawie, potem z Rennes u siebie i na wyjeździe, a także z Bydgoszczą. Musimy grać na maksimum swoich możliwości, żeby zdobywać punkty.
RK: Dziękuję za rozmowę.