Rafał Kuś: Czternasty bieg na długo zapisze się w pamięci działaczy częstochowskiego klubu. Upadek Grigorija Łaguty zmroził wszystkich kibiców. Rosjanin jednak pozbierał się i poprowadził Włókniarza do utrzymania w ekstralidze…
Marian Maślanka: Wyglądało to nieciekawie. Dobrze, że Grigorij wstał i pojechał w czternastym i piętnastym biegu. W tych dwóch ostatnich gonitwach byliśmy lepsi i mamy ekstraligę.
RK: Po siódmym wyścigu Włókniarz prowadził 24:18. Wydawało się, że rywale nie zdołają odrobić tej straty. Niespodziewanie mecz zaczął przybierać korzystny obrót dla Gniezna…
MM: Początkowo kontrolowaliśmy przebieg zawodów. Mieliśmy sześć punktów przewagi. Później tor zaczął się niewiarygodnie zmieniać. W nocy były przymrozki i chyba to miało wpływ na nawierzchnię. Myśleliśmy, że będzie lekko przyczepny, a okazało się, że jest bardzo twardo. Raj dla Gniezna, a dla nas męczarnia.
RK: Kibice zastanawiają się, co stało się w 9. biegu z Peterem Karlssonem. Szwed ruszył się na starcie w momencie, gdy było żółte światło i został wykluczony…
MM: Gdy Peter podjechał pod taśmę, przestał pracować jego silnik. Wycofał motor i niestety został wykluczony.
RK: Grigorij Łaguta powiedział, że bardzo chce zostać we Włókniarzu, ale wszystko zależy od pana…
MM: Rozmawiamy na ten temat z Grigorijem. Przed nami jeszcze długa droga. Bardzo chcielibyśmy, żeby został w Częstochowie.
RK: A Daniel Nermark?
MM: Daniel jest pozytywnie nastawiony i myślę, że zostanie w drużynie. Póki co cieszmy się, że utrzymaliśmy ekstraligę. Ten mecz jeszcze jedzie we mnie.
RK: Dziękuję za rozmowę.