efektywnymarketing Rafał Kuś: Pierwsze spotkanie z Politechniką Warszawską w ramach finału Challenge Cup zgodnie z przewidywaniami przyniosło sporo emocji…
Łukasz Wiśniewski: Chcieliśmy zrewanżować się rywalom za dwie pierwsze porażki, zwłaszcza za tą pierwszą, gdzie prowadząc u siebie 2:0, przegraliśmy 2:3. Tym razem Udało się. 50 procent planu zostało wykonane. To nie oznacza jeszcze, że zdobyliśmy puchar. Trzeba będzie postawić kropkę nad „i”. Mam nadzieję, że przed własną publicznością, osiągniemy zamierzony cel.
RK: W trzecim secie niemiłosiernie bombardował was zagrywką Paweł Mikołajczak. Mieliście spore problemy z przyjęciem jego serwisów.
ŁW: Tak naprawdę nie miałem za dużo do powiedzenia, bo moja pozycja nie wymaga tego, żeby przyjąć zagrywkę. Widmo z wcześniejszego spotkania, gdzie Paweł Mikołajczak przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Warszawy, na pewno pojawiło się przed oczami. Powiedziałem sobie, że dwa razy nic nie może się zdarzyć. Na takie zagrywki nie ma mocnych. Trzeba uśmiechnąć się i do każdej następnej podejść od nowa i starać się nie tyle przyjąć ją dokładnie, co nad siebie. Mam nadzieję, że w rewanżu Paweł nie będzie miał okazji do takiego strzelania.
RK: W meczu rewanżowym dużą rolę powinni odegrać kibice…
ŁW: Liczną grupą dotarli do Warszawy. Myślę, że w hali Polonia dadzą czadu i poniosą nad do zwycięzca.
RK: Czy to, że w Politechnice Warszawskiej gra wielu siatkarzy którzy w przeszłości reprezentowali barwy Tytana AZS, będzie mieć jakieś znaczenia?
ŁW: Nikt nie patrzy na to, gdzie wcześniej grał. Na pewno postawią wszystko na jedną kartę. Liczymy się z tym, bo czeka nas ciężkie spotkanie. Podejdziemy do tego meczu zdeterminowani.
RK: Dziękuję za rozmowę.
