Tomasz Szymczyk: Jak zaczęła się twoja przygoda z rugby na wózkach i dlaczego akurat wybrałeś ten sport?
Tomasz Wilk: Moja przygoda z rugby na wózkach zaczęła się już ponad dziesięć lat temu dzięki Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Pewnego razu na obozie poznałem ludzi, którzy pokazali mi tą dyscyplinę i uświadomili, że jest ona dla osób z porażeniem czterokończynowym, które mają nie tylko porażone nogi, ale również i ręce. Dlatego też nie wybrałem koszykówki na wózkach, gdzie w największym stopniu grają osoby z amputacją i z niesprawnymi nogami, a ręce i tułów mają sprawne.
TSz: W Częstochowie wraz z Konradem Jasińskim zaczynaliście budować zespół praktycznie od podstaw…
TW: Tak. Muszę przyznać, że Konrad był inicjatorem całego przedsięwzięcia, bo ja do końca nie wierzyłem w to, że uda się zebrać ludzi do tego, żeby grać. Konrad zaczął i dzięki niemu mamy ten klub. Ja, mając znajomości i kontakty pomogłem w zdobyciu pewnej liczby osób, a Konrad załatwił pierwszą salę. Wszystko zaczęło się w listopadzie 2009 roku i rocznikowo istniejemy trzy, a praktycznie dwa lata. W tym roku przystępujemy do trzeciego sezonu Polskiej Ligi Rugby na Wózkach organizowanej przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji i mam nadzieję, że awansujemy do wyższej klasy rozgrywkowej.
TSz: Jak można w kilku zdaniach scharakteryzować tez sport?
TW: Może zacznę od tego, że każdy zawodnik ma przypisane punkty. Osoby najmniej sprawne mają punktację najniższą i zaczyna się ona od 0,5, a kończy na 3,5. Są to ludzie, którzy mają sprawne ręce. Mecze rozgrywane są na takiej zasadzie, że czterech zawodników może być na boisku, ale suma ich punktacji nie może przekraczać 8 punktów. Natomiast biorąc pod uwagę samą grę, to w moim subiektywnym odczuciu jest ona bardzo widowiskowa. To gra kontaktowa, bo w walce zderzamy się na wózkach. Poza tym jest dość szybka.
TSz: Czasami dostajecie sygnał od Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, że jest osoba, która również porusza się na wózku. Jak można ją zachęcić, żeby spróbowała tej gry?
TW: Zawsze możemy podjechać do takiej osoby i porozmawiać z nią, zaprosić na trening, żeby przyjechała i zobaczyła, jak to wszystko u nas wygląda. Jednak prawda jest taka, że ta osoba sama musi dojrzeć do tego, że coś takiego chce robić, że chce wyjść z domu, być bliżej społeczeństwa i się rehabilitować. Myślę, że do tego trzeba też trochę odwagi, zwłaszcza jeśli ktoś ucierpiał w jakimś wypadku i jego odwaga została w pewien sposób zachwiana. Dzięki rugby żyję normalnie.
TSz: Grasz w rugby na wózkach dość długo i wiem, że w tym sporcie osiągnąłeś wiele sukcesów…
TW: Jak już wspomniałem, gram w rugby na wózkach już od ponad dziesięciu lat. Nie wiem, czy to sukcesy, ale wywalczyłem kilka tytułów mistrza i wicemistrza Polski, zdobyłem kilka Pucharów Polski. Jednak dla mnie najważniejsze jest to, że uczestniczyłem kilkakrotnie w mistrzostwach Europy jako gracz reprezentacji Polski. To było dla mnie największe osiągnięcie, choć co prawda nie osiągnęliśmy z drużyną żadnych większych sukcesów.
TSz: Jakie masz plany indywidualne i drużynowe na najbliższy sezon?
TW: Drużynowo chciałbym, abyśmy zaprezentowali się jak najlepiej i awansowali do drugiej ligi. Osobiście, jeśli czas na to pozwoli, chciałbym wrócić do kadry narodowej.
TSz: Tego ci życzę i dziękuje za rozmowę.