Rafał Kuś: Odczuwasz jeszcze jakieś dolegliwości po kontuzji złamanego obojczyka?
Grigorij Łaguta: Nie czuję się jeszcze dobrze w stu procentach. Po zawodach żużlowych mam odrębnę treningi, które pomagają mi wrócić do pełni sił.
RK: Jest taka zasada bij mistrza. W niedzielę przed taką szansą stanie Włókniarz Częstochowa…
GŁ: Myślę, że tor będzie przygotowany pod nas i wykorzystamy to. Zielona Góra to nie jest już tak silny zespół, jak w ubiegłym sezonie. Wogóle ekstraliga jest inna. Myślę, że będziemy walczyć o jak największą ilość punktów. Kibice obejrzą fajne zawody.
RK: Ostatniego występu w lidze szwedzkiej nie zaliczysz do udanych. Co się stało?
GŁ: Było ciężko. Na torze w Malilli liczy się start. Potem ciężko jest pościgać się z chłopakami. W dwóch biegach brakowało dobrego startu. Na pierwszym łuku dojeżdżało się do płotu i było ciężko cokolwiek zrobić. To nie były defekty. Jechałem czwarty i ciężko było walczyć.
RK: Do Częstochowy przyjechałeś z żoną i z synem…
GŁ: Nie ma teraz startów w Szwecji, dlatego chciałem, żeby żona zobaczyła zawody w Częstochowie.
RK: Dziękuję za rozmowę.