Choinka, bez której obecnie nie wyobrażamy sobie Bożego Narodzenia, przywędrowałą do nas dopiero na początku XX wieku.
– Najpierw trafiła do miast, potem na wieś – mówi Joanna Półka, etnografka z Muzeum Częstochowskiego. – Na wsi przez długi czas alternatywą dla choinki była podłaźniczka, czyli czubek jodły, świerka lub sosnowa gałąź, wieszane pod sufitem jako ozdoba.
Długo też na wsi utrzymywał się zwyczaj układania w czterech częściach izby różnych zbóż, co miało wróżyć dobrobyt na najbliższy sezon. Sianko, które wciąż wkładamy pod obrus na wigilijnym stole, to ślad po tym właśnie zwyczaju.
– Czasami uważa się też, że to symbol tego, że dzieciątko Jezus narodziło się w stajence – dodaje Półka. – Ja jednak bardziej skłonna jestem do interpretacji, związanej z rozkładaniem zbóż.
Wśród typowo polskich zwyczajów jest łamanie się opłatkiem z bliskimi. Pojawił się w Polsce pod koniec XVIII w. – Opłatek wigilijny jest symbolem pojednania i przebaczenia, znakiem przyjaźni i miłości – mówi Joanna Półka. – Dzielenie się nim wyraża chęć bycia razem.
Podobne znaczenie ma dodatkowy talerz na wigilijnym stole, miejsce dla niespodziewanego gościa. Kiedyś traktowano go jako miejsce dla zmarłych członków rodziny. – Wigilia od dawna uważana była za czas wyjątkowo rodzinny, gdy przy stole spotykają się wszyscy, także zmarli członkowie rodziny. Kiedyś takie wierzenie miało wyjątkowo mocne znaczenie – mówi etnografka.
Choinka, opłatek – to świąteczne elementy, niezmienne właściwie w każdej części Polski. Inaczej jest z prezentami i tym, kto je przynosi. W zależności od regionu jest to Dzieciątko, gwiazdka, gwiazdor lub aniołek. Zwyczaj obdarowywania się prezentami, podobnie jak pomysł na jemiołę wieszaną pod sufitem, przybył do nas z zachodu Europy i najpierw przyjął się w bogatych domach mieszczańskich. – Na wsi długi czas dzieci dostawały najwyżej cukierki, a sporadycznie buty, bo na co dzień te były rzadkością, oraz przybory szkolne, w sytuacji gdy dziecko miało szczęście się uczyć – tłumaczy Joanna Półka.