Rafał Kuś: Czy teatr będzie w stanie funkcjonować na przyzwoitym poziomie artystycznym po obniżeniu dotacji od miasta?
Robert Dorosławski: To niewykonalne w sytuacji takiego tworu jak teatr. Chodzi o to, że nie posiadamy w dotacji podstawowej, jaką przekazuje nam miasto środków, które byłyby celowo przeznaczane na produkcję artystyczną. Cała dotacja podstawowa zarezerwowana jest na wypłaty i premie dla pracowników. Na wszystko inne musimy zarobić. Dla przykładu: teatry warszawskie dostają pieniądze od miasta nie tylko na pensje dla pracowników, ale także na eksploatację obiektów i potem jednorazowo na produkcję artystyczną.
Rafał Kuś: Może być taka sytuacja, że w teatrze nie będzie żadnych premier?
Robert Dorosławski: To, czy będą czy też nie będzie premier, nie generuje żadnych oszczędności w dotacji podstawowej, bo i tak muszę opłacić pracowników. Nie robiąc premier, teatr mniej zarabia ze sprzedaży biletów, która stanowi jakieś 40 procent całego naszego budżetu. Jeśli będziemy produkować mniej spektakli, w końcu nie będziemy mieć czego grać. Za dwa lub trzy lata może okazać się, że trzeba wyprodukować nie 6, a 20 premier, żeby zbudować repertuar.
RK: Ile wynosi dotacja podstawowa?
RD: Miasto przekazuje nam 3,6 mln zł w skali roku. W 2010 roku utrzymanie teatru na obecnym poziomie kosztowało ponad 6 mln złotych. To tyle samo, co koszty związane z prowadzeniem ekstraligowego klubu żużlowego Włókniarz. I teraz albo chcemy być drużyną dobrze postrzeganą, czyli taką, która spełnia aspekt promowania miasta na zewnątrz, bądź istniejemy dla samego istnienia. Uważam, że to drugie jest niepotrzebnym wydawaniem pieniędzy.
RK: Mam Pan jakiś plan w razie konieczności szukania oszczędności?
RD: Na pewno nie będzie rozrostu zatrudnienia. Trochę je skompresuję. Nasz zespół jest już mocno leciwy i kilka osób odejdzie w tym sezonie teatralnym na emeryturę. To spowoduje naturalną redukcję etatów. Najważniejsze jednak, żeby okres przetrwania nie stoczył nas artystycznie. Dołożę wszelkich starań, żeby obecny poziom utrzymać, szukając różnych wariantów oszczędnościowych. To nie tylko redukcja zatrudnienia, ale także poszukiwania związane z koprodukcją niektórych tytułów. To również takie działanie, które pozwoli nam szerzej zaistnieć w większych ośrodkach teatralnych poprzez wymianę repertuarową.
RK: Czy redukcja zatrudnienia dotknie również aktorów?
RD: To nieuniknione. Zresztą już w ciągu ostatnich lat zespół pracowników został mocno zredukowany. W latach 80. ubiegłego wieku w teatrze pracowało ponad 150 osób. Teraz jest ich o połowę mniej. Dla przykładu: kiedyś w teatrze pracowały cztery brygady montażystów. Nie było wtedy problemu ze zmianą dekoracji. W tej chwili mam tylko czterech montażystów, więc nie mogę pozwolić sobie na zbyt częstą zmianę dekoracji. Dlatego też gdy gramy jeden spektakl, powtarzamy go w jakimś ciągu. Na przykład żeby zrobić dekorację do „Wieczoru Trzech Króli”, potrzeba 10 godzin. Spektakl grany jest więc przez kilka następnych dni.
RK: Dziękuję za rozmowę.