Rafał Kuś: Przed meczem trener Marek Kardos przestrzegał przed mocną zagrywką Politechniki Warszawskiej. Goście w stu procentach wykorzystali ten element przeciwko naszej drużynie…
Bartosz Janeczek: To prawda. Politechnika wykorzystała swoją mocną zagrywkę w najgorszym dla nas momencie. Takie mecze bolą i trzeba jak najszybciej o tym zapomnieć.
Pierwszy raz przeżyłem taki pojedynek. Prowadziliśmy 2:0 w setach, a mimo to przegraliśmy spotkanie. Jeden punkt i już dawno bylibyśmy w domu.
RK: W trzecim secie prowadziliście 24:19. Kibice byli przekonani, że to już koniec meczu. Nikt chyba nie zakładał innego scenariusza…
BJ: Przegraliśmy przez to, że Paweł Mikołajczak wykonał pięć bardzo dobrych zagrywek. Nie mogliśmy sobie z nimi poradzić. Gdy udało się podbić serwis, nie kończyliśmy ataków. Jak przegrywa się taką końcówkę, później wkrada się niepokój do drużyny i gra się ciężej.
RK: Wydawało się, że odrodziliście się w tie-breaku…
BJ: Początek tie-breaku był obiecujący. Wydawało się, że wszystko potoczy się po naszej myśli. Niestety, dwie, trzy piłki z rzędu wykorzystali zawodnicy z Warszawy i przełamali nas.
RK: Dziękuję za rozmowę.