Strona główna Archiwum 2011 - 2013 WYWIAD z Piotrem Bednarkiem, czyli nieziemskie przeżycia laureata Grand Press Photo
- Marzyłem o tym , by zostać astronomem - mówi Piotr Bednarek. Młody fotograf z Częstochowy odebrał w środę nagrodę za najlepsze zdjęcie w kategorii „Ludzie” w prestiżowym polskim konkursie fotograficznym Grand Press Photo.

Dwudziestodwulatek otrzymał wyróżnienie w Grand Press Photo już rok temu. Jako nastolatek zdobywał nagrody także w takich konkursach jak „Prasowe Zdjęcie Roku 2009″, „Moja Częstochowa” czy „Klimaty Częstochowy”. Obecnie studiuje ratownictwo medyczne i produkcję filmową. Jego pasją jest jednak przede wszystkim fotografia. Na swoim koncie ma publikacje we wszystkich największych krajowych dziennikach i takich tygodnikach, jak „Wprost”, „Newsweek” czy „Polityka”.

Marcin Musiał: Po otrzymaniu nagrody rozdzwoniły się telefony do Ciebie? Lawina ofert pracy?
Piotr Bednarek: Szczerze mówiąc – nie. Dzwonili koledzy fotografowie, znajomi i rodzina. Nie było innych kontaktów.

MM: Możesz opowiedzieć, jak zrobiłeś to zdjęcie, które zwyciężyło w Grand Press Photo?
PB: Wracałem późnym wieczorem od dziewczyny. Na ulicy siedziało tych dwóch gości. Wystawili sobie sofę, lampę, grilla. Muzyka grała, chill out był naprawdę super. Ułożyłem w głowie obrazek, ale przejechałem koło nich i powiedziałem sobie „nie będę się zatrzymywał, bo mi się nie chce”. Dlatego na gali odbierania nagród powiedziałem, że gdybym był bardziej leniwy niż podejrzewałem, to zdjęcie by nie powstało. Na szczęście rozsądek wziął górę i zawróciłem na Jana Pawła. Chwile z nimi pogadałem i przedstawiłem się. Wtedy miałem aparat przy sobie, obecnie rzadko go zabieram, chociaż okazję do zrobienia takich zdjęć zdarzają się często.

Panowie zaczęli rozpalać grilla, ale że byli trochę pod wpływem, to udało się to dopiero z moją pomocą. Jeden z nich powiedział, że pokaże mi, jak się bawią, po czym podpalił choinkę, którą wziął nie wiem skąd. Starałem się nie ingerować w ich zachowanie. Zacząłem się zastanawiać kiedy zapali się jakieś mieszkanie. (śmiech) Zrobiłem kilka zdjęć, podziękowałem i odjechałem. Wystarczyło.

MM: Zdjęcie zrobiłeś dla siebie i niewiele brakowało, by nigdy nie ujrzało światła dziennego.
PB: Pewnie by tak było. Pomyślałem o „Klimatach Częstochowy”. To był konkurs, który wziąłem pod uwagę robiąc to zdjęcie. Zapewne wysłałbym je też do agencji, ale że nie kleiło się do żadnego tematu, nigdzie go nie opublikowano. Aż do teraz.

MM: To Twoje najlepsze zdjęcie?
PB: Pod względem miejsca w konkursie – tak. Ale poza tym – nie wiem… myślę, że „jedno z lepszych”. Kilka lat temu były dzieciaki w błocie albo pożar w Konopiskach. Tam idealnie wszystko się zgrało.

MM: Twoi znajomi twierdzą, że jesteś urodzonym fotoreporterem. Lubisz emocje, rywalizację, jesteś zawsze tam, gdzie coś się dzieje. Zgodzisz się z nimi?
PB: Lubię to, np. ostatnio byłem przez tydzień na protestach „Solidarności” w Warszawie. Jednak przez to, że studiuję ratownictwo medyczne, nie mam czasu, by tak jak kiedyś chodzić z aparatem po mieście i robić zdjęcia. Dlatego skupiam się na tematach, które mogę sobie zaplanować.

MM: Ale kiedy zdarzyła się katastrofa pociągów pod Szczekocinami, byłeś gotowy rzucić wszystko i pojechać na miejsce.
PB: Jeżeli coś takiego ma miejsce, to oczywiście jadę. Akurat w tym przypadku druga strona medalu jest też taka, że w akcji ratowniczej brali udział moi koledzy ze sztabu. Wtedy miałem dylemat, czy pojechać jako fotoreporter, czy jako ratownik. Mówiąc ogólnie, jeśli chodzi o nagłą sytuację, potrafię odpuścić szkołę, przełożyć spotkanie, a dziewczyna mi podpowiada, że i ją mogę pominąć i pojechać. (śmiech)

MM: Nigdy nie zdecydowałeś się na stałą pracę dla agencji prasowej. Dlaczego tak ważne jest dla Ciebie bycie wolnym strzelcem?
PB: Podoba mi się to, że nie jestem uwiązany. Obowiązują mnie tylko umowy słowne, koleżeńskie. Nie ma czegoś takiego, że muszę przyjść do redakcji od 8 i wyjść po 16, a później być pod telefonem. Jak mam ochotę, to ciężko pracuję przez tydzień, a w następnym leżę brzuchem do góry.

Z drugiej strony to przekłada się na pieniądze. Czasami można sprzedać materiał do kilku gazet, a potem przez pół roku nie zrobić nic. Etat daje przynajmniej pewność, że te pieniądze zawsze będą. Fajne jest to, że dzisiaj mogę sprzedać zdjęcie do „Gazety Wyborczej”, do wczestochowie.pl, „Newsweeka” i nie mam takiego zakazu, że ktoś mówi „Panie Bednarek, zdjęcia może Pan dać tylko nam”. To mi się podoba. Wolnym strzelcem chciałbym być długi czas… aż mi się coś odmieni.

MM: W liceum wygrywałeś liczne konkursy, ale wtedy nie byłeś jeszcze pewien, czy chcesz iść w kierunku fotografii. Pamiętasz, kiedy „odmieniło Ci się” i podjąłeś decyzję, że to będzie Twój zawód?
PB: W gimnazjum interesowałem się astronomią. Marzyłem, by odkrywać planety. Zderzyłem się jednak z trudną fizyką. I wtedy, między gimnazjum a liceum, spodobała mi się sytuacja, w której szedłem na koncert i mogłem robić zdjęcia, a przy okazji posłuchać muzyki. Pomyślałem „a może jednak fotografia?” i odsuwałem fizykę na dalszy plan. Na początku liceum myślałem jeszcze o studiach fizycznych albo astronomicznych, ale w drugiej klasie podjąłem definitywną decyzję. I warto było.

MM: Wcześniej było o Tobie głośno w całym kraju, kiedy jako 15-latek odkryłeś planetoidę. Pamiętasz, jak tego dokonałeś?
PB: Zaznaczyłem mały obiekt i wysłałem im swoje spostrzeżenia. (Bednarek wziął udział w amerykańskim projekcie, który umożliwiał każdemu oglądanie zdjęć kosmosu – przyp. red.) Uznali to jako współodkrycie, bo potwierdził to jakiś Amerykanin. On wpisany jest razem ze mną jako odkrywca, ponieważ tak wyglądają procedury. Pamiętam, że wstawałem wcześnie rano, by przeglądać zdjęcia. Siedziałem przy komputerze między 5 a 10 rano, a potem szedłem do szkoły.

MM: Studiujesz jednocześnie ratownictwo medyczne w Częstochowie i zaocznie produkcje filmową w Łodzi. Liczysz się z zamianą aparatu na kamerę?
PB: W fotografii nigdy nie mógłbym się zająć czymś inscenizowanym. Potrafię robić zdjęcia takie, jakie wygrało w „Grand Press” i nie mam problemu, kiedy złapać odpowiedni moment. Ale inscenizowanych zdjęć nie potrafię. Natomiast nie mam trudności, jeśli chodzi o sfilmowanie historii na podstawie scenariusza. To paradoks. Nie miałbym problemu z przebranżowieniem się albo robieniem jednego i drugiego.

MM: Kiedy w wieku niespełna 22 lat odkryło się planetoidę, ma się na koncie zwycięstwo i wyróżnienie w Grand Press Photo, było się publikowanym w największych polskich gazetach, to jaki cel można sobie jeszcze postawić?
PB: (śmiech) Trudne pytanie. Marzę, by kiedyś pojechać na jakiś konflikt zbrojny. Być blisko najważniejszych wydarzeń, to mnie tak fotograficznie interesuje. Nie chcę nigdy popaść w rutynę.

MM: Dziękuję za rozmowę.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl