Izabela Walczak: Podobno ludzie przywiązują się do miejsca, w którym się urodzili, wychowali i dorastali, bez względu na to, jakie ono jest. Na czym polega ten proces?
Beata Pawlica: Amerykański geograf Yi-Fu Tuan w książce „Przestrzeń i miejsce”, opisując związki człowieka z otaczającą go przestrzenią, posługiwał się dwoma terminami – przestrzeń i miejsce. Przestrzeń kojarzył z wolnością, otwartością, czymś pustym, dalekim i abstrakcyjnym. Zamknięta i uczłowieczona przestrzeń staje się miejscem. Miejsce dla człowieka stanowi wartość szczególną. Utożsamiane jest z bezpieczeństwem. Każdy z nas kreuje je w ramach swojej kultury. Składają się na nie wspomnienia, zapachy, przedmioty, doświadczenia intymne, ludzie i związki z nimi oraz pasje życiowe. Miejscem może być nasz dom, nasze miasto rodzinne, nasza miejscowość. Ważnym czynnikiem przywiązującym są tzw. miejsca symboliczne. Świątynia, cmentarz, figury świętych, pomniki, cechy krajobrazu. To symbole, które niczym korzenie wiążą nas z przeszłością. Przypominają nam skąd pochodzimy, co jest przedmiotem naszej identyfikacji. Szczególnym typem miejsca są nasze rodzinne strony, bowiem na pewnym etapie życia dla części z nas – a dla innych przez całe życia – zaspokajają nasze życiowe potrzeby. Dopóki taki jest, dopóki nasze miasto pozwala nam się realizować, nie podejmujemy czynności migracyjnych czy emigracyjnych. Współcześnie w ponowoczesnym, zglobalizowanym świecie poczucie związku z rodziną, miastem rodzinnym, mikroświatem i najbliższą okolicą zdaje się zanikać. Miejsce – podstawowy punkt odniesienia człowieka – aktualnie traci na wartości. Na ten fakt zwraca między innymi uwagę brytyjski socjolog Anthony Giddens. Jego zdaniem rozwój cywilizacyjny doprowadził do wystąpienia mechanizmów wykorzeniających, wśród których warto wymienić zjawisko ruchliwości społecznej.
IW: Głównym czynnikiem motywującym do przeprowadzki do innych miast jest poszukiwanie pracy. Wpisujemy się w grupę osób, które szansę na poprawę sytuacji materialnej dostrzegają jedynie poza granicami rodzinnego miasta, czy też szukamy pracy na miejscu?
BP: W Częstochowie nie jest łatwo o pracę. Wielu wykształconych mieszkańców Częstochowy bezskutecznie szuka zatrudnienia. Praca zarobkowa zdaje się być czynnikiem, z powodu którego młodzi ludzie decydują się na opuszczenie tego miasta. Większe ośrodki oferują młodym ludziom szerszy wachlarz możliwości w tym względzie. Dlatego w wielu przypadkach decyzja o wyjeździe do innego miasta staje się szansą na lepsze życie.
IW: Osoby w jakim wieku i o jakiej pozycji społecznej decydują się na przeprowadzkę do innego miasta?
BP: Są to najczęściej młodzi, wykształceni ludzie, stanu wolnego. Młodość daje im odwagę, która z wiekiem mija. Wolny stan sprawia, że nie czują się ograniczeni przez bliskie relacji z drugim człowiekiem. Wykształcenie z kolei gwarantuje swego rodzaju kapitał społeczny, który pozwala odnaleźć się w nowych okolicznościach.
IW: Ile średnio razy w ciągu życia przeprowadza się Polak?
BP: Polacy, a więc i częstochowianie, to ludzie mało mobilni. Dla porównania mogę skonfrontować nas z Amerykanami. Przeciętny obywatel Stanów Zjednoczonych zmienia miejsce zamieszkania średnio siedem razy w ciągu życia. W USA miejsce zamieszkania świadczy o pozycji, jaką zajmujemy w strukturze społecznej oraz o tym, jakie osiągamy dochody. Ponadto wielu Amerykanów mieszka w wynajmowanych mieszkaniach. Skoro nie są ich właścicielami, łatwiej jest im opuścić dane lokum i przeprowadzić się do innego. W Polsce mieszkania stanowią poważny problem. Są drogie i niewielu młodych ludzi na nie stać. By je zakupić, zmuszeni są brać wieloletnie kredyty, których spłacenie wymaga wielu wyrzeczeń. Trudno takie mieszkanie czy dom opuścić i przenieść się do innego. O naszej małej mobilności zadecydowała w pewnym sensie historia i kultura.
IW: Dlaczego wielu częstochowian, pomimo korzystniejszych warunków pracy – i nie tylko – w innych miastach, decyduje się tutaj zostać?
BP: Mimo wszystko częstochowianie są przywiązani do swoich rodzinnych stron. Rodzina stanowi dla nich szczególną wartość. Nadal wielu z nich, mimo iż osiągnęło dorosłość i założyło rodzinę, nadal mieszka z rodzicami. Związki rodzinne są istotną barierą demobilizującą nasze migracyjne i emigracyjne zachowania. Strach przed czymś nowym, nieznanym to kolejny czynnik, który nie zachęca do wyjazdu.
IW: Jakie są najczęstsze przyczyny opuszczania Częstochowy przez jej mieszkańców?
BP: Domyślam się, że najczęściej wyprowadzamy się z Częstochowy w celach edukacyjnych (studia) oraz ekonomicznych (praca zawodowa). Istotnym czynnikiem jest również miejsce zamieszkania partnera życiowego.
IW: Czy z socjologicznego punktu widzenia Częstochowa jest rozwojowym miastem, w którym warto osiedlić się na stałe? Jakie czynniki przemawiają w tym względzie za, a jakie przeciw?
BP: Każde miasto i każda – nawet najmniejsza – miejscowość mogą być dobrym miejscem do życia, jeśli mamy na nie pomysł i wiemy, czego chcemy w życiu. Wiele osób doskonale odnajduje się w Częstochowie i uważa ją za swoje miejsce na ziemi.
IW: Jesteśmy zadowoleni z naszego miasta?
BP: Ostatnie badania wykazały, że jak najbardziej! Jest to diagnoza z tego roku. To doskonała informacja. W związku z takim nastawieniem mieszkańców powinno się wykorzystać ten potencjał. Według mnie potrzebny jest długoterminowy plan rozwoju Częstochowy, który powinny przygotować jej władze.
IW: Częstochowa to miasto, które ma potencjał? Co je napędza?
BP: Potencjałem tego miejsca są przede wszystkim młodzi, wykształceni ludzie. Jeśli ich tutaj nie zatrzymamy, miasto przestanie się rozwijać. Myślę, że dobrym przykładem miasta, które „wykreowało modę na siebie”, jest Wrocław. Wielu młodych mieszkańców Częstochowy decyduje się na studia w tym mieście, szuka w nim pracy, a w konsekwencji zamieszkuje w nim na stałe. Nie spodziewam się, aby Częstochowa mogła stać się drugim Wrocławiem, ale bardzo bym chciała, by została pierwszą Częstochową.
IW: Dziękuję za rozmowę.