Jak poinformował Krzysztof Michałowski z biura prasowego Sądu Najwyższego, wniosek o kasację wyroku złożony przez obronę Dawida M. skazanego na 25 lat więzienia za zabójstwo księdza z Blachowni, został oddalony. Do chwili zakończenia pracy Sądu Najwyższego, biuro prasowe nie dysponowało uzasadnieniem tej decyzji.
Przypomnijmy, do tragedii doszło 20 sierpnia 2008 roku. 47-letni Wojciech T. proboszcz parafii Błaszczyki w gminie Blachownia, został zamordowany przez Dawida M., niespełna 18-letniego wówczas chłopaka, który od 2001 roku służył tam do mszy. Nastolatek cieszył się szczególnymi względami proboszcza, nie był jednak lubiany przez innych ministrantów, miał silne aspiracje przywódcze, „ ustawiał” innych chłopców tak, aby po kolędzie mógł chodzić tam, gdzie można było dostać najwięcej pieniędzy.
Jak ustalono w czasie śledztwa, to właśnie pieniądze pchnęły Dawida do zbrodni. Chłopak wspólnie ze swoim kolegą już w listopadzie 2007 roku okradł księdza Wojciecha. Młodzieńcy znając zwyczaje duchownego, wyciągnęli klucze od kasy pancernej z kurtki proboszcza, a następnie zrabowali 20 tys. zł. Za ukradzione pieniądze Dawid kupił sprzęt muzyczny, ubrania dla koleżanek, sporo pieniędzy przepuścił w lokalach. Po kradzieży Dawid z czasem przestał bywać w kościele i służyć do mszy. Proboszcz zorientował się, że okradł go ktoś z bliskiego otoczenia, z zeznań świadków wynika, że typował Dawida jako jednego z możliwych sprawców – z nieznanych przyczyn nigdy nie złożył jednak zawiadomienia na policji.
W sierpniu 2008 roku Dawid M. powrócił jednak do posługi, znów zaczął bywać w kościele.
Ponieważ proboszcz po kradzieży zmienił zwyczaje, Dawid planujący kolejny rabunek, znów zaczął służyć do mszy, chcąc zorientować się, w jaki sposób najłatwiej będzie dostać się do pieniędzy. Feralnego wieczoru 20 sierpnia 2008 roku, Dawid poszedł do kościoła w przebraniu i w kominiarce, uzbrojony w nóż i z drzewcem flagi w ręce. Zaczaił się w pomieszczeniach plebanii, na księdza, który poszedł zamknąć garaż, a gdy duchowny wszedł zaatakował. Jak ustalił sąd, nie chciał zabić kapłana, lecz ogłuszyć go i obrabować. Duchowny zaczął się jednak bronić, wywiązała się walka, w czasie której ksiądz najprawdopodobniej rozpoznał napastnika. Wówczas Dawid użył noża, zadając nim proboszczowi 35 ciosów. Gdy mężczyzna zmarł, M. zrabował 600 zł i uciekł do lasu, gdzie porzucił zakrwawione ubranie i nóż. Następnego dnia chłopiec, który był uczniem liceum katolickiego, jakby nigdy nic, pojechał z mamą kupować garnitur na rozpoczęcie roku szkolnego.
Jak mówił sędzia Jacek Włodarczyk, przewodniczący składu orzekającego w Sądzie Okręgowym w Częstochowie, który jako pierwszy rozpatrywał sprawę, data popełnienia zbrodni przez Dawida M. nie była przypadkowa. Stało się, to na trzy dni przed jego 18 urodzinami. Chłopak chciał ograbić księdza, ponieważ potrzebował pieniędzy, na zorganizowanie imprezy urodzinowej. Dodatkowo spodziewał się, że proboszcz ma więcej niż zazwyczaj pieniędzy, ponieważ w tamtym czasie w kościołach zbierano datki, dla poszkodowanych przez trąbę powietrzną, która przeszłą przez Blachownię kilka dni wcześniej.
Dawid M. został zatrzymany kilkanaście godzin po zabójstwie. W toku śledztwa, przyznał się do morderstwa, później oświadczył, że chciał tylko nastraszyć duchownego. W czasie przesłuchań, stwierdził, jakoby zarówno pierwsze obrabowanie księdza Wojciecha T., jak i późniejszy napad, miały być zemstą za molestowanie seksualne, jakiego dopuszczał się proboszcz. Dawid M. utrzymywał, że przez dwa lata, był wspólnie z dwojgiem dzieci, przymuszany przez duchownego do brania udziału w orgiach seksualnych, organizowanych na terenie parafii. Zarówno jednak prokuratura jak i sąd nie znalazł na to dowodów.
W pierwszej instancji Dawid M. został skazany przez Sąd Okręgowy w Częstochowie na 15 lat pozbawienia wolności. Prokuratura i obrono złożyły jednak apelację. Jesienią 2011 r. po Sąd Apelacyjny w Katowicach podwyższył jednak wyrok do 25 lat więzienia – to najwyższa kara orzekana wobec młodocianych przestępców.