Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Wielkanoc… Jak to drzewiej bywało?
0 komentarze 57 views

Wielkanoc… Jak to drzewiej bywało?

Żartuje się u nas czasem na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Mówi się, że te pierwsze są takie bardziej domowe, rodzinne, z pierwszą gwiazdką na niebie,
 wigilią, rozświetloną choinką i - co najważniejsze - zawsze są o tej samej porze roku. W końcu grudnia i basta. Świąt Wielkanocnych zaś trzeba wciąż szukać po kalendarzu, raz bowiem przypadają w kwietniu, a raz w marcu, i pogoda raz jest wiosenna, a raz pluchowata.

Nic więc dziwnego, że wielu z nas uważa, iż do uroków Bożego Narodzenia dużo tej Wielkanocy brakuje. Jedno na pewno, co łączy te dwa święta, to jest obżarstwo. O właśnie! Z tym, że na Wielkanoc trzeba je koniecznie poświęcić.
 
To tyle, mówiąc trochę żartem. Bo każde z tych świat ma swój jakiś tam piękny i niepowtarzalny urok. Wielkanoc to przecież wiosna, czyli najpiękniejsza pora roku. Najlepiej wtedy widać, jak młodnieje odradzająca się przyroda, a nam wszystkim ubywa lat. Ileż to symboli tego odrodzenia zostawił nam obyczaj i tradycja…

Jajko na przykład jako znak nowego życia, baranek z chorągiewką, oznaczający nadzieję i zmartwychwstałego Chrystusa, potwierdzający zwycięstwa życie nad śmiercią. Każdy z nas oczywiście przeżywa to na swój własny sposób, co nie zmienia faktu, że czas ten oznacza dla wszystkich początek czegoś nowego. Zarówno w pragnieniach, jak i nadziejach. Zarówno na teraz, jak na przyszłość.

Z czasów mojej młodości pamiętam, ze cały Wielki Tydzień przed Wielkanocą był czasem takiego podniosłego oczekiwania na wiosenne odradzanie się życia. Wszyscy jesteśmy przecież cząstką przyrody, więc to wiosenne przebudzenie dotyczy także nas, ludzi. Dlatego w krajach katolickich symbol zmartwychwstania ma takie uniwersalne znaczenie, zarówno dla tych wierzących, jak i niewierzących.

Jak wiadomo, mam już swoje lata, więc chętnie – szczególnie młodym – powiem, jak to drzewiej z Wielkanocą u nas bywało.

No więc tak. Już z pierwszym ociepleniem masowo zaczynano bielić ściany domów, sprzątano zagrody i z zimowego zaduchu wietrzono na płotach poduchy i pierzyny. Wtedy też, jak nakazywał obyczaj, „przynajmniej raz koło Wielkiej Nocy” nalewano ciepłej wody do takich balii, przeznaczonych do prania bielizny i pościeli, i kąpano w nich całą rodzinę. Najpierw dzieci, potem dorosłych.
 
Pamiętam też, jak już w Wielki Czwartek cichły kościelne dzwony. Zastępowały je drewniane kołatki, którymi trajkotali po ulicach chłopcy ministranci. Wcześniej były jednak rekolekcje. W
moim jędrzejowskim liceum odbywały się one w sposób szczególny. Tych mianowicie, których jakoś nie przekonywały ogólne rekolekcje w kościele, ksiądz katecheta miał w zwyczaju zapraszać do siebie, na tak zwane męskie rozmowy.

Wszystkie więc szkolne rozrabiaki, w tym również aktywiści ZMP, meldowali się w Wielki Piątek u naszego katechety na specjalne nauki. Wstyd to był straszny, bo wiadomo było przecież, że w tym dniu tylko złoczyńcy i najgorsi grzesznicy przystępowali do spowiedzi. Byłem też, przyznaję, wzywany nie raz na taką rozmowę, więc może dlatego pamiętam tamtego mądrego księdza, który wcale nie chciał z nas robić świętych. Chciał nam tylko przypomnieć, jak myśleć i czuć po ludzku, żeby żyć godnie.

Potem było w domu przedświąteczne pieczenie wielkanocnych ciast, o smaku i zapachach, jakich dzisiaj już nie uświadczysz, bo wszystko teraz pochodzi ze sklepów, więc brakuje mu tej nieodłącznej troski: uda się wypiek czy się nie uda, wyrośnie ciasto czy oklapnie.
 
W Wielki Piątek odwiedzało się Groby. Czyniono to całymi rodzinami, obchodząc wszystkie niemal kościoły w miasteczku. Groby były bowiem najróżniejsze, zależnie od wyobraźni proboszcza i tego, który je budował. Pilnowali ich strażnicy, przeważnie znani w miasteczku ludzie, przebrani teraz w strażackie uniformy i z halabardami w rękach, bo był to przecież niemały honor – stać na warcie przy Pańskim grobie. 

Wieczorami zaś malowało się pisanki i było to wówczas również takie wielkie, przedświąteczne misterium. Musiały one bowiem spełniać później różne magiczne przeznaczenia. Dotykane nimi zwierzęta w gospodarstwie miały chronić przed chorobami i zapewnić zdrowy przychówek. Umieszczane na strychu, blisko komina, spełniały rolę zabezpieczenia przeciwpożarowego. Chroniły też gospodarstwo od wiatrów, burzy i innych nagłych wyładowań atmosferycznych. Zaś skorupki z pisanek pokruszone na drobno, jako lekarstwo, dodawano do pokarmu chorych ludzi i zwierząt.

Wielka sobota zaś była już dniem takim w połowie świątecznym. Pamiętam. jak pod dom mojego wujostwa w Małogoszczy podjeżdżała furmanka od sąsiadów, którą jechało się do kościoła z jadłem na święconki. Gospodynie trzymały w rękach koszyki z chlebem, ciastem, kiełbasą, chrzanem, jajkami. Ksiądz to wszystko kropił poświeconą wodą i szeptał po łacinie modlitwy. To poświęcone jadło było potem tym, czym w Boże Narodzenie wigilijny opłatek. Dzielono się nim i życzono wszystkiego najlepszego.

A potem było już tylko jedno wielkie biesiadowanie. Tak zresztą jak dzisiaj. W tej kwestii nic się w naszych tradycjach narodowych nie zmieniło. Dotyczy to również „lanego poniedziałku” czyli sławetnego „Śmigusa Dyngusa”. Kto wprowadził ten nie najmądrzejszy przecież obyczaj oblewania innych ludzi zimną zazwyczaj wodą – nie wiadomo do dziś. Złe, jak wiadomo, krzewi się najszybciej. Współczesny ”lany poniedziałek” to watahy rozwydrzonych młodych ludzi, z wiadrami wody w rękach, którzy nie przepuszczają nikomu. I tym na ulicach, i tym w tramwaju, dzieciom i staruszkom. Tradycja, która sympatyczną być powinna, stała się zwyczajnym, za przeproszeniem państwa… no mniejsza z tym. Zwulgaryzowano ten zwyczaj adekwatnie do współczesności. 

Chcemy tego czy nie, każde wielkie święto, jak to Wielkiej Nocy na przykład, przywołuje wspomnienia. Najczęściej są one z czasów dzieciństwa i młodości, bo wtedy święta były
najpiękniejsze i takie jedyne w swoim znaczeniu. Jeśli więc ten felieton do takich wspomnień zachęcił, to spełnił swoje zadanie.

Wszystkiego najlepszego drodzy Państwo. Wesołego Alleluja od Andrzeja Kalinina.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl