Pochowaliśmy na kieleckim cmentarzu zmarłego w wieku 97 lat mojego profesora z jędrzejowskiego gimnazjum. Dawno go nie widziałem, choć on o mnie pamiętał, bo za każdym jakimś moim literackim powodzeniem telefonował lub przysyłał mi listowne gratulacje. Przemawiałem nad jego grobem i mówiłem, że dla nas, nielicznych już dziś jego wychowanków, był zawsze żywą historią czasów, w jakich przyszło nam i Jemu żyć.

Wszystko, co obecnie jest już historią, o czym współcześni tylko słyszeli lub czytali w książkach, on widział na własne oczy. Pierwszą ziejącą parą młockarnię do zboża i pierwsze obrazy migające na ekranach kinematografów. Pierwsze niezdarne automobile i pierwsze elektryczne żarówki za oknami domów. Pierwsze trzeszczące dźwięki radia na słuchawki, a potem już przez okulary wzmacniające wzrok oglądał w telewizorze pierwsze lądowanie ludzi na księżycu. Na koniec obejrzał też siebie samego, sfilmowanego kamerą video i usłyszał własny głos, odtworzony z magnetofonu. Było tego tyle, że aż trudno uwierzyć, iż stało się to wszystko w okresie, dość długiego wprawdzie, ale tylko jednego ludzkiego życia. Postęp wprost niesamowity i w takim ogromnym tempie zaistniały…

Warto tu także przypomnieć, że jeszcze za czasów mojej młodości, więc jakieś pół wieku temu, zwyczajny koń był wciąż najszybszym środkiem lokomocji i komunikacji, ten sam, który od niemal pięciu tysięcy lat niezmiennie zastępował nam, ludziom, dzisiejszy samochód, telefon, radio, internet. I nagle proszę. Kilkadziesiąt lat, jedno pokolenie i zmienił nam się całkiem świat. Żyjemy teraz w zupełnie innych czasach, technicznie prawie doskonałych, cywilizacyjnie wygodniejszych, medialnie ciekawszych. Na ile jednak ten nasz nowy, lepszy świat zmienił nas, ludzi? Oto jest pytanie.

Chyba zmienił niewiele. Wciąż przecież targają nami te same pragnienia i te same namiętności, dokładnie już kiedyś opisane w Biblii. Te wszystkie zawiści i zazdrości, wzbogacone teraz o nowe, bardziej sprawne technicznie sposoby zdobywania władzy i pieniędzy, ale także używania życia, podróżowania, poznawania świata, ludzi i ich kultury. Cały ten nasz ziemski padół zmalał nagle do zasięgu wzroku i ręki.

Bo na przykład. Siedzi sobie teraz w swojej wiosce jakiś kmiot, no powiedzmy taki jak ja, i ogląda mecz gdzieś z drugiego końca świata. I wszystko widzi i słyszy w tej samej prawie sekundzie, jakby nie istniał czas, ani nie było odległości. Dziw też bierze jak łatwo wysyłam teraz swoje teksty hen za morza, bo do chicagowskiej „Kontry”. Wystarczy do tego internet, pstryk i po wszystkim. A przecież ledwie piętnaście lat temu zamiast dzisiejszej „komórki” miałem w domu telefon na korbkę. Gdy kręciłem nią, powiedzmy późnym wieczorem, odzywała się pani na poczcie w naszym Olsztynie i pytała: czego?

Postęp cywilizacyjny jest więc ogromny i już nie tylko z ambony, ale z radia, prasy i telewizji uczą nas różni mądrale szlachetności, dobroci, tolerancji i wzajemnego dla siebie szacunku. Spełniają w ten sposób rzecz podobną, jak kiedyś mesjasze i prorocy. Kształtują gusta, tworzą wzorce postępowań, urabiają opinię, gdy trzeba – podburzają, gdy trzeba – oddają hołd. A że nie zawsze w zgodzie z ludzkimi potrzebami dobra i piękna, to jest już jedynie winą tych, którzy tym mediom bezbrzeżnie ufają. Ich siła jest bowiem ogromna, bo powszechna, gdyż nawet ci, którzy nie wszystko rozumieją i nie potrafią kojarzyć przyczyn ze skutkami, potrafią słuchać, patrzeć, a potem naśladować.

W owej pogoni za nowoczesnością, zarówno w życiu jak technice, najtrudniej jest, okazuje się, znaleźć zbieżność czasów przeszłych ze współczesnością. Wszystko co działo się kiedyś, jest także oceną naszej teraźniejszości. Na oczach każdego z nas dokonały się przecież owe techniczne cuda, jakich nawet wielcy fantaści nie potrafili przewidzieć. Wystarczy, że wyłączą nam prąd czy gaz, albo zepsuje się telewizor, byśmy zmierzyli cały ten dystans od czasów, gdy wielu z nas czerpało wodę ze studni i drzewem paliło pod kuchnią.

Tego kontekstu wcale nie zmienia fakt, że podobno w ostatnim stuleciu podwoiła się długość ludzkiego życia. Wcale nie dlatego tak jaskrawo widać cywilizacyjny postęp ludzkości.

Dla mojego pokolenia Vernowski Phileas Folg, który objechał świat dookoła w ciągu osiemdziesięciu dni, był opowieścią z dziedziny bajek. Dzisiaj nie stanowi już żadnej sensacji.

Jak będzie dalej? Trudno powiedzieć. Wciąż powstają nowe wynalazki albo ulepszenia rzeczy, które już istnieją, aż nam ludziom trudno się w tym wszystkim połapać. Ani tego ogarnąć, ani prześledzić. Tyle tego… W końcu nasz „homo sapiens”, zdawałoby się pan wszechmądry, musiał odwołać się do stworzonych przez siebie elektronicznych mózgów, twardych dysków i innych mikroprocesorów, żeby one to wszystko za niego zapamiętały, przeanalizowały i dały gotowe odpowiedzi.

Czy to znaczy, że sami z siebie niewiele już potrafimy?

Niedawno ogłoszono rezultaty ankiety, jaką wśród Europejczyków przeprowadziła jedna z agend UE. Miała odpowiedzieć na pytanie, jak współcześnie postrzegamy otaczający nas świat? I co się okazało? Że blisko 60% indagowanych nie za bardzo rozumiało, o czym mówi do nich telewizja. Nie mówiąc o programach kulturalnych czy o ambitniejszym kinie… Reakcję wywoływały jedynie hasła i obrazki. Gdy słonko na planszy, to dobrze, a jak chmurka, to deszcz. A w ogóle najlepiej, gdy mało mówią, a dużo się biją i strzelają.

Podobne dane podał kiedyś nasz OBOP w specjalnie na ten temat przeprowadzonej ankiecie. Więc nie ja to wszystko wymyśliłem. Wiem jednak, że nikt z moich czytelników nie weźmie tych danych do siebie. Dlatego z całym spokojem o tym wszystkim napisałem.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl