Piątkowy wieczór (24 lutego) rozpoczął się od występu grupy Lecter, który supportował główną gwiazdę. Przez trzy kwadranse mieliśmy okazję zapoznać się z muzyką tego ciekawie brzmiącego zespołu, grającego alternatywny rock z elementami electro. Panowie zagrali bardzo dobry i energetyczny koncert, a w ich muzyce słychać było inspirację takimi kultowymi kapelami, jak Depeche Mode czy Joy Division.
Po tej muzycznej rozgrzewce o godz. 20 na scenę Rury wyszli muzycy zespołu IRA i zaczęło się to, na co licznie zebrani słuchacze czekali. Zanim jednak usłyszeliśmy Artura Gadowskiego i spółkę, wyświetlony został krótki film o historii kapeli. Sam koncert zagrany był bardzo dobrze, jednak momentami, szczególnie na początku był trochę za spokojny i… męczący.
W pierwszej części muzycy zaprezentowali w większości ballady oraz utwory w nowych aranżacjach, a dopiero później zaserwowali swoje najlepsze i najbardziej lubiane kawałki. Za sprawą piosenki „Bierz mnie” czy coveru kawałka Tadeusza Nalepy „Oni zaraz przyjdą tu” (który zaśpiewał Piotr Konca, gitarzysta IRY), koncert nabrał mocniejszego charakteru. Nie mogło zabraknąć oczywiście takich klasyków, jak „Mój dom” czy „Nadzieja”, przy których publiczność śpiewała razem z zespołem.
Całość nie powaliła jednak na kolana, gdyż zespołowi bliżej jest raczej do wykonawców popowych niż gości w glanach i długich włosach – z czego muzycy IRY znani byli na początku swojej muzycznej kariery.
Warto zwrócić uwagę na innowacyjny pomysł właściciela klubu Rura. Ci, którzy nie przepadają za ściskiem pod sceną, mogli obejrzeć koncert na ekranie, który umieszczony został przed samym wejściem do główniej sali klubu. A przy naprawdę dobrym nagłośnieniu obu występów, dzięki dwóm zainstalowanym kamerom – swobodnie i bez tłoku można było obejrzeć muzyków. Miejmy nadzieję, że pomysł ten zagości w Rurze na stałe podczas koncertów, których w najbliższym czasie nie będzie brakować.