W uroczystości uczestniczyła synowa pilota Maryla Furmańczyka i jego wnuk Rafał, który miał 8 lat, gdy zmarł dziadek. – Teść był wspaniałym, ciepłym, skromnym człowiekiem. Miał wielu kolegów, z którymi często się spotykał i wspominał to, co przeżył podczas okupacji i po wojnie – opowiada Maryla Furmańczyk. – Mnie najbardziej zapadła w pamięci jego opowieść, jak siedział w celi śmierci w więzieniu we Wronkach. A każde otwarcie drzwi mogło być wejściem strażnika po niego na wykonanie wyroku.
Tablicę upamiętniającą dokonania ppłk. pilota nawigatora Henryka Furmańczyka, która zawisła na zachodniej ścianie lotniska w Rudnikach, poświęcił abp Wacław Depo.
Henryk Furmańczyk urodził się na Syberii. Był wychowankiem częstochowskiego Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza, absolwentem Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Po wybuchu II wojny światowej trafił do niemieckiej niewoli. Uciekł z niej i wrócił do Częstochowy, gdzie działał w Związku Walki Zbrojnej, a później w Armii Krajowej. Zorganizował dywersyjną grupę lotniczą oraz zrzutowiska i lądowiska dla samolotów latających potajemnie nocą z Anglii do Polski. Zasłynął z brawurowej akcji odbicia z więzienia na częstochowskim Zawodziu bez jednego strzału ppłk. Stanisława Mireckiego „Butryma”, inspektora ZWZ-AK, przejęcia i przeprowadzenia cichociemnych, wyrwania się z rąk gestapo, pomocy w ucieczce koledze z więziennego szpitala, wielu bitew i potyczek partyzanckich. Po wojnie został aresztowany przez władzę ludową i skazany na dwukrotną karę śmierci. Spędził w więzieniu 3,5 roku i dzięki amnestii wyszedł na wolność. Za swoją odwagę i waleczność został odznaczony m.in.: Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Krzyżem Partyzanckim, Złotym Krzyżem Zasługi, medalem Zwycięstwa i Wolności i medalem Wojska Polskiego.