Wczoraj (23 maja) dotarła do nas bardzo smutna wiadomość. Były piłkarz i trener Rakowa Henryk Turek wypadł z balkonu swojego mieszkania na IV piętrze przy ul. Zamenhofa w Częstochowie i poniósł śmierć na miejscu. Miał 63 lata.

– To był nieszczęśliwy wypadek. Pan Henryk stracił równowagę, gdy demontował skrzynki na kwiatki – informuje Romuald Basiński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, które ojciec Jan był trenerem Rakowa. – Nie jest tajemnicą, że chorował przez długi czas. Ostatnio był jednak w dobrej kondycji. Dla mnie był prawie jak członek rodziny. Niezwykle sympatyczny i szczery. Ciągle jestem w szoku.

Ze śmiercią Henryka Turka pogodzić nie może się Gothard Kokott, były piłkarz i szkoleniowiec Rakowa. – Heniek przyszedł do Rakowa z A-klasowej Barbary – wspomina Kokott. – Pierwszy mecz w barwach częstochowskiej drużyny rozegrał w 1972 roku z Resovią. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0. Podczas meczu Heniek doznał kontuzji. Złamali mu nos.

Kokott grał z Turkiem w jednej drużynie do 1975 roku. W tym czasie Henryk rozegrał 75 meczów, strzelił 15 bramek. W 1978 roku awansował z Rakowem do II ligi. – Heniek był bramkostrzelny. Wypracował bardzo dużo sytuacji podbramkowych, z których skorzystał Zdzisław Sławuta – opowiada Kokott. – Po awansie interesował się nim Górnik Zabrze. Nie doszło jednak do transferu, bo na przeszkodzie stanął jego wiek.

W sezonie 1978/79 w meczu 17. kolejki jeden z piłkarzy Broni Radom sfaulował Turka. Okazało się, że zerwał ścięgno Achillesa. Kontuzja była na tyle dokuczliwa, że zawodnik Rakowa zakończył karierę piłkarską po sezonie 1981/1982.

– W 1985 roku otrzymałem szansę prowadzenia Rakowa i wziąłem wtedy Heńka na asystenta – mówi Kokott. – To, co go wyróżniało, to wrodzona dyscyplina. Ceniłem go zwłaszcza za to, że nie zdradził żadnej tajemnicy klubowej.

Gothard Kokott będzie wspominał Henryka Turka jako prawdziwego przyjaciela i wspaniałego człowieka.