– Dla nas najważniejsze jest to, aby pasażerowie mogli bezpiecznie i w miarę komfortowo jeździć środkami komunikacji miejskiej – podkreśla Robert Madej, zastępca prezesa MPK w Częstochowie. – Nie chcemy działać na szkodę pracowników, ani spółki. Mamy również na uwadze, że każda podwyżka oznacza sięgnięcie do kieszeni podatników miasta.
Pracownicy MPK mogą więc co roku liczyć na większe wynagrodzenia z uwagi na zapisy wynikające z regulaminu wynagradzania. I wcale nie zarabiają najgorzej. Zaplanowana średnia płaca na rok 2013 wynosi 4037 zł brutto. Wielu mieszkańców Częstochowy otrzymuje za swoją pracę połowę tego i nie narzeka. A przecież kierowcy MPK pracują tyle samo, co inni, są zatrudnieni w równoważnym systemie czasu pracy (tj. średnio osiem godzin na dobę i średnio pięć dni w tygodniu).
Związki zawodowe żądają, aby wszyscy pracownicy bez względu na wkład pracy i zaangażowanie dostawali podwyżki. – U nas nie ma i nie będzie tak, że wszyscy są traktowani równo. Nagradzamy tych, którzy na to zasługują – twierdzi Madej.
Wydaje się, że związkowcy trochę pogubili się w swoich żądaniach. Bo trudno zrozumieć to, że domagają się zabierania pieniędzy kierowcom z utargu sprzedaży biletów w autobusach, czy tramwajach. – Kierowcy mają prowizje z tego tytułu – wyjaśnia Madej.
Priorytetem częstochowskiego MPK są pasażerowie. Zarząd stara się więc modernizować tabor. Ostatnio miasto przeznaczyło dodatkowy milion złotych na zakup używanych autobusów. Wystarczy to na cztery lub pięć takich pojazdów.
– Mamy w sumie 138 autobusów, z czego 63 wymaga wymiany lub bardzo kosztownych remontów – zaznacza Madej. – Dalsze ich eksploatowanie będzie generować coraz większe koszty. W tym roku wydatki na części zamienne wzrosły o 42 proc. W ciągu pięciu miesięcy wydaliśmy 480 tys. zł na naprawy 54 najnowszych mercedesów o reszcie taboru nie wspominając.