Do pięciu osób pokąsanych przez żmije wyjeżdżało ostatnio pogotowie. - Faktycznie, węży jest więcej – mówią leśnicy. Lekarze przestrzegają, by nie lekceważyć pokąsania, tylko jak najszybciej zgłosić się do szpitala, gdzie czeka zastrzyk z surowicy oraz trzydniowa obserwacja. Inaczej może być naprawdę źle.

Tylko w ubiegłą sobot, do dwóch przypadków pokąsania przez żmije musiało wyjeżdżać częstochowskie pogotowie ratunkowe. W Olsztynie tego dnia wąż ugryzł 31-letniego mężczyznę, a w Koniecpolu ukąszony został 49-latek. Obaj trafili do szpitala na Parkitce. Wcześniej pogotowie także musiało udzielać pomocy pogryzionym przez gady z charakterystycznym zygzakiem na grzbiecie.
– Faktycznie mamy więcej takich interwencji niż w poprzednim roku – mówi Beata Seweryn, zastępca dyrektora częstochowskiej stacji pogotowia.
– Nie prowadzimy statystyk takich zdarzeń – tłumaczy Jan Skrzyniarz, szef Nadleśnictwa Koniecpol, na terenie którego doszło do największej chyba ilości pokąsań. – Słyszeliśmy jednak o kilku osobach pokąsanych. Rzeczywiście, żmij jest więcej. Czemu dochodzi do wypadków? W mojej ocenie przyczyny należy szukać w tym, że częściej niż kiedyś i aktywniej spędzamy czas, także na łonie natury. Zwłaszcza że niektórzy ludzie robią to bez wyobraźni i np. wybierają się do lasu w klapkach. Nie powinno się tego robić, bo żmije bardzo lubią wygrzewać się w nasłonecznionych miejscach i najzwyczajniej w świecie możemy na nie nadepnąć, nawet na leśnej drodze. Oczywiście żmija będzie chciała uciec, jeśli jednak nie będzie miała gdzie się wycofać, może ukąsić. Wysokie buty skórzane mogą nas przed tym uchronić. Nie wybierajmy się więc do lasu w sandałach
Co robić w przypadku ukąszenia? – pytamy.
– Nie ma na co czekać, tylko jak najszybciej jechać do szpitala na oddział ratunkowy, aby przyjąć surowicę – mówi dyrektor Seweryn. – Żadne indiańskie sposoby typu wysysanie jadu czy nacinanie miejsca ukąszenia nie sprawdzają się. Powinniśmy natomiast zdezynfekować miejsce zranienia i udać się po pomoc, bo ukąszenia nie można lekceważyć.
– To prawda, ukąszenia nie można lekceważyć – zgadza się Magdalena Sikora, rzeczniczka szpitala na Parkitce. – W ciągu 12 godzin pojawiają się w jego rejonie obrzęk, zasinienie i wylewy podskórne. Występują objawy związane z niewydolnością układu krążenia oddechowego.
Wprawdzie, jak twierdzą specjaliści, ukąszenie przez żmiję nie stanowi śmiertelnego zagrożenia dla życia dorosłego i zdrowego człowieka, może być jednak bardzo niebezpieczne dla dzieci, osób starszych, osłabionych lub chorych, zwłaszcza na schorzenia układu krążenia.
– Pacjent, który trafia do nas z  podejrzeniem ukąszenia przez żmiję, najpierw poddawany jest obserwacji – mówi Magdalena Sikora. – Dopiero jeśli potwierdzi ona, że faktycznie mamy do czynienia z jadem żmii, możemy podać surowicę, która wiąże toksyny występujące w jadzie. Następnie pacjent trafia na dwa lub trzy dni na obserwację, czy nie występują u niego powikłania.
 
Dwa lata temu z powodu dużej ilości żmij, w Myszkowie ustawiono znaki ostrzegające przed tymi gadami. Dziś nie ma tam już tego problemuŻmija zygzakowata (Vipera berus) jest gatunkiem chronionym prawnie, nie wolno więc jej zabijać. W razie spotkania z tym gadem najlepiej ominąć go spokojnie szerokim łukiem. Ma grzbiet o zabarwieniu brązowym, srebrzystoszarym, żółtawym, oliwkowozielonym, niebieskoszarym, pomarańczowym, czerwonobrązowym lub miedzianoczerwonym. Na grzbiecie zazwyczaj posiada charakterystyczny zygzak, choć zdarza się, że nie jest on widoczny. Najczęściej żmije spotykane są na obrzeżach lasów, łąkach, polanach. Chętnie przebywają pod kamieniami, krzewami lub wśród korzeni drzew. Prowadzi dzienny tryb życia. W sytuacji zagrożenia stara się uciec, atakuje w ostateczności, wcześniej głośno syczy.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl