Kto obecnie korzysta z magla? – Prawie nikt – mówi Irena Kulinicz, prowadząca swój zakład przy ul. Broniewskiego w Częstochowie. – Maszynę do maglowania włączam tylko raz w tygodniu. Młodsze pokolenie chyba nawet nie wie, na czym polega moja praca…
Irena Kulinicz działalność rozpoczęła 25 lat temu. Kiedy w jej zakładzie pracy wprowadzono redukcję etatów, postanowiła poszukać nowego zajęcia.
– Zobaczyłam na tym budynku wywieszkę z informacją, że poszukiwana jest pracownica i zostałam nią od ręki! – wspomina. – Kiedyś miałam naprawdę dużo klientów, teraz niewielu potrzebuje magla.
Podobny dylemat ma krawiec, od 1973 roku przyjmujący klientów przy ul. Małej. Kiedy rozpoczynał działalność, na uszycie garnituru czy sukienki trzeba było zapisywać się z półrocznym wyprzedzeniem! Dziś mało kto pamięta o jego zakładzie.
– W latach świetności pomagało mi sześciu pracowników. Roboty było mnóstwo, bo całe kolejki ustawiały się po moje usługi – mówi częstochowski krawiec. Dziś myśli o zamknięciu interesu. W ciągu ostatnich lat kilka razy zawieszał już działalność, jednak do ponownego jej otwarcia mobilizowali go stali klienci.
– Obecnie nie mam żadnych nowych klientów, dzwonią tylko ci z dawnych lat – mówi krawiec. – W tym roku po raz kolejny odwiesiłem działalność, ale tylko ze względu na wiernych odbiorców mojej pracy, którzy wciąż o mnie pamiętają.
Zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszą się za to usługi oferowane przez Izabellę Fesołowicz, modystkę z przeszło 50-letnim stażem. Zakład przy ulicy Przesmyk prowadzi ona od 1956 roku ze stałym powodzeniem. Pani Izabella od najmłodszych lat wykazywała się artystycznymi zdolnościami, uwielbiała szyć, wycinać oraz komponować kolory i dodatki. Po praktykach oraz zdaniu egzaminów czeladniczego i mistrzowskiego otworzyła własny interes. Modystka oferuje kapelusze, toczki, welony oraz ozdobne spinki do włosów.
– Chociaż wciąż mam spore grono klientek, myślę, że początki były łatwiejsze niż prowadzenie zakładu w dzisiejszych czasach – twierdzi Izabella Fesołowicz. Obecnie jej jedyną konkurentką jest modystka pracująca kilka sklepów dalej. – Zostałyśmy w Częstochowie tylko my dwie, można więc powiedzieć, że całkowicie zdominowałyśmy ten rynek – śmieje się pani Izabella.
Przedstawiciele „dawnych” fachów twierdzą, że wykonują swoją pracę bardziej z zamiłowania niż dla pieniędzy, jednak wierzą, że usługi mogą się jeszcze odrodzić.
– Pracuję w maglu już tyle lat, że nie wyobrażam sobie innego zajęcia – mówi Irena Kulinicz. – Póki starczy mi sił, będę się tym zajmowała.
Izabella Fesołowicz jest dumna z wykonywanych przez siebie ozdób głowy i jest przekonana, że elegancka kobieta przed wielką uroczystością nie może obejść się bez jej usług. – Może to mało popularny zawód, ale ja wciąż czuję się potrzebna – zapewnia. – Kiedy w ubiegłym roku robiłam kapelusze dla kilku pań na wesele w Anglii, powiedziały mi później, że ich nakrycia głowy były najpiękniejsze ze wszystkich.
Chociaż krawiec z ulicy Małej myśli już o całkowitym zlikwidowaniu swojej pracowni, ma nadzieję, że jeszcze powrócą czasy świetności tradycyjnych usług.
– Usługi odchodzą do lamusa. Ludzie zaopatrują się w wielkich centrach handlowych i ani myślą zamawiać towaru na miarę i jeszcze na niego czekać. Wielcy krawcy poumierali, a młodzi ludzie idą w inną stronę – mówi. – Ja jednak wierzę, że co się urodziło, nie zaginie. Usługi w dobrym wydaniu z pewnością jeszcze odżyją! – podsumowuje z optymizmem.
81