Berenika Wiłun: Jak zaczęła się Twoja współpraca z chłopakami? Dlaczego jesteś tutaj dzisiaj?
Santi: Na szczęście stało się tak, że kilka tygodni temu poznaliśmy się ze Stevem Nash’em na warsztatowym wyjeździe, w którym oboje braliśmy udział. Był to Bruk Festival, który odbywa się co roku. Jest to festiwal kultury i sztuki ulicznej i to właśnie tam można jednocześnie brać udział w warsztatach tanecznych, dj’skich, beatbox’owych i producenckich. Spotyka się tam duża rzesza ludzi z każdej dziedziny. Steve brał udział w warsztatach muzycznych, a ja byłem instruktorem w dziedzinie tańca. Właśnie tam udało nam sie poznać i coś się narodziło – zalążki wspólnej zajawki, a przy tym ogromne chęci, żeby współpracować. I tak narodził się pierwszy wspólny koncert. Znaleźliśmy wspólny temat, udało nam się zakumplować i dzisiaj występujemy wspólnie, więc to jest przykład na to, że można.
BW: Wolisz prowadzić warsztaty i uczyć ludzi, czy pokazywać to, czego sam już się nauczyłeś? Jak się czujesz w takich okolicznościach jak dziś?
Santi: Tutaj czuję się bardzo dobrze, zostałem miło przyjety i również tak będę wspominać chwile spędzone w Częstochowie. Jestem przede wszytkim zawodowym tancerzem po szkole baletowej, w drugim stopniu instruktorem i choreografem. Obecnie pracuję w teatrze, prowadzę zajecia dla ludzi i w międzyczasie robię dodatowe rzeczy, o których świat niebawem usłyszy. To nie jest tak, że tylko i wyłącznie ja uczę. Nawet mi to do głowy nie przyszlo. Sam się rozwijam i na tym najbardziej się skupiam. I tak już zostanie, dopóki ciało powie „STOP”. Jestem jeszcze młodym człowiekiem i wierzę, że przez najbliższych kilkanaście lat będę występować na scenie w towarzystwie znakomitych artystów. Dzisiaj mam przyjemność wystepować wraz z Stevem Nash’em i powiem tak: „oby więcej takich okoliczności”.
BW: Jest jakiś gatunek muzyki, który jest Tobie szczególnie bliski, czy odnajdujesz się we wszystkim?
Santi: Specjalizuję się w zakresie jazzu współczesnego i klasyki, jeśli mówimy o tańcu. Orientuję się też w innych stylach i – jak mówiłem – wciąż się szkolę. Jeżeli chodzi o muzykę, to oczywiście mam swoje ulubione gatunki, ale mimo to staram się przesłuchać wszystko, co oferuje mi „świat muzyki”. Szukam w muzyce inspiracji, natchnienia, to ona ma dawać przyjemność z tańca. Tak też stało się w przypadku muzyki, którą komponuje Steve. Słyszę muzykę, rodzi się myśl w głowie, później ta myśl przemienia się w historię, ta zaś przeradza się w ruch i w pewnym momencie powstaje choreografia. Steve zaraził mnie swoją muzyką i teraz występujemy razem na scenie. Nie mam zamiaru się z tego leczyć. Cały czas szukam i powiększam swój „muzyczny spis treści”.
BW: To, co dzisiaj oglądaliśmy, to są układy choreograficzne czy improwizacja?
Santi: Dzisiaj postawiłem na przemyślaną improwizację. W ciągu ostatnich dni skupiłem się na słuchaniu muzyki, którą dostałem od Steve’a, i na jej interpretacji. Starałem sie, by zawładnęła moim sercem i umysłem. Ona jest we mnie, nawet kiedy tak naprawde nie gra. W momencie, gdyby ktoś wyłączył ją w trakcie występu – miałbym ją w sobie. Słuchanie materiału to przygotowanie do roli. To jakbym nauczył się wiersza, który później trzeba wyrecytować. Można to zrobić na miliony sposobów. Słuchałem kompozycji Steve i zatańczyłem tak, jak je czułem.
BW: Jaka jest atmosfera dzisiaj w Częstochowie? Jest dobrze?
Santi: Bardzo dobrze. Humory dopisują, nastawienia rownież, pogoda świetna. Pozytywnie!