Rafał Kuś: Toczysz zaciętą rywalizację ze Zbigniewem Nieradką. Walka z mistrzem świata podnosi adrenalinę?
Karol Staryszak: Latamy ze Zbyszkiem w reprezentacji Polski. Startowaliśmy w parze na mistrzostwach świata i Europy. Teraz ze sobą rywalizujemy, ale mistrzostwa Polski traktujemy raczej jako trening przed mistrzostwami Europy. Mistrzostwa Polski to jednak ważne zawody. Im lepszy wynik, tym więcej punktów w rankingu.
RK: Póki co na pogodę nie możecie narzekać.
KS: Pogoda jest zmienna. Dobrze, że wogóle latamy. Jeden dzień „nielotny” na zawodach to naprawdę niewiele.
RK: Jak zaczęła się twoja przygoda z szybownictwem?
KS: Mój tata był zawodowym pilotem. Latał samolotami LOT-u. Podobnie jak moja mama i brat zaczynał od latania na szybowcach. W naszym domu lotnictwo było wszechobecne. Szybko zaraziłem się tą pasją. Na początku szybownictwo miało być wstępem do latania samolotami. Ale tak mi się to spodobało, że zostałem przy szybowcach.
RK: Czy latanie szybowcem wymaga jakiś specjalnych umiejętności?
KS: Samo latanie jest prostą rzeczą. Można nauczyć się latać w ciągu miesiąca. To tak jak jeżdżenie samochodem. Jednak, żeby latać zawodowo, trzeba trenować minimum przez pięć lat.
RK: Na czym polega sztuka latania szybowcami?
KS: Cała sztuka polega na podejmowaniu dobrych decyzji dotyczących tego, którędy polecimy. Bazując na tym jak wyglądają chmury, wiemy, co dzieje się w powietrzu. Wznosimy się tam, gdzie jest ciepłe powietrze.
RK: Co jest najtrudniejsze dla szybownika w czasie lotu?
KS: Grunt to unikać trudnych sytuacji. Wiadomo, że szybowiec jest skazany na lądowanie. Trzeba przewidzieć, kiedy lądować. Jeśli się tego nie zrobi można znaleźć się nad miejscem, gdzie nie da się wylądować. Szybownictwo to sport, w którym trzeba myśleć do przodu. To tak naprawdę bezpieczny sport.
RK: Latacie podczas burz?
KS: Tak, próbujemy latać. Burze są najtrudniejsze, bo są dynamiczne. Co ciekawe, często podczas burzy pojawia się tzw. wałek burzowy, który umożliwia duże noszenie.
RK: Dziękuję za rozmowę.