Rafał Kuś: Podczas wczorajszego treningu na torze w Częstochowie doskonale radziłeś sobie z Grzegorzem Zengotą i Mirosławem Jabłońskim. Wygrywałeś z nimi w bezpośrednich pojedynkach…
Rafał Szombierski: Inne treningi też to pokazywały, ale jakoś nie dostawałem szansy, aby pokazać się w meczu. Nie wiem, o co chodzi.
RK: To znaczy, że już byłeś gotowy, aby wystartować jeszcze wcześniej?
RSz: Teraz możemy gdybać. Nie chcę do tego wracać. Jedziemy dalej i zobaczymy, co się stanie.
RK: Rozumiem, że liczysz teraz na powołanie na mecz we Wrocławiu?
RSz: Myślę, że nie tylko ja, ale także kibice na to liczą. Chciałbym dostać szansę.
RK: Widać, że dobrze czujesz się już na motorze. Jazdy chyba jednak wciąż brakuje?
RSz: Nie dostaję szans, żeby jeździć, ale udowadniam, że potrafię wygrywać z chłopakami, którzy jeżdżą na co dzień. Sporo inwestuję też w sprzęt.
RK: W meczu z Marmą Rzeszów nie miałeś wiele okazji do zaprezentowania się. Po defekcie twojego motoru już więcej nie pojawiłeś się na torze. Podobno nie pojechałeś w kolejnych biegach, bo twój drugi motor nie był testowany.
RSz: To bzdura. Sprawdziłem ten motocykl na treningu przed meczem z Marmą Rzeszów. Wygrałem na nim z Griszą Łagutą. W czasie spotkania trzymałem go w rezerwie. Wiedziałem, że jak wsiądę na niego, na pewno pojedzie.
RK: Dziękuę za rozmowę.