Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Szczęście razy cztery. Czworaczki są już w domu.
Niemowlę: karmienie, przewijanie, usypianie i tak w kółko, kilka razy na dobę. Przy czworaczkach - razy cztery. Nie ma czasu na nudę. Ale szczęście i radość z posiadania dziecka są zwielokrotnione. - Choć obowiązków jest wiele, to za nic bym tego nie zmieniła – mówi Sonia Marchefka, mama czworaczków z Hutek.

Życie wywrócone do góry nogami

Czworaczki Julia, Lena, Dominika i Szymon przyszły na świat w 33 tygodniu ciąży, przez cesarskie cięcie, 28 września w szpitalu specjalistycznym w Bytomiu. Od kilku tygodni są w domu. Życie rodzinne Sonii i Damiana Marchefków, a także dziadków i pradziadków maluchów, przestawiło się do góry nogami.

– To maluchy dyktują rytm naszego życia – mówi szczęśliwa mama. – Jakoś już się „dotarliśmy”. Pierwszą szkołę przeszłam z Julką i Szymonem, bo oni przyjechali do domu pierwsi. Po tygodniu dowieźliśmy Dominika i Julkę. Karmienie, przewijanie, kąpiel, usypianie – wszystko razy cztery. W opiekę nad maluchami zaangażowała się cała rodzina, prababcie Janina Stoparek i Sabina Jędrzejewska, babcie Barbara Stoparek i Joanna Marchefka oraz dziadkowie Mirosław Stoparek i Grzegorz Marchefka.

– Dyżurujemy na zmianę – mówi prababcia Janina. – Przychodzimy na karmienie, bo przy tych małych żabkach jest trochę roboty. Sonia dzisiaj dopiero o godz. 13 jadła śniadanie. Trzeba ją wesprzeć, bo Damian przecież pracuje.

To nie pierwsza mnoga ciąża w rodzinie. – Mama Sonii jest z bliźniaków – mówi pani Sabina Jędrzejewska, prababcia czworaczków.

Cztery do dwóch

Każde z dzieci ma swoje łóżeczko. Mimo to i tak rano któryś z maluszków ląduje u rodziców w łóżku. Najczęściej jest to Szymek.

– Bo kobiety wiodą teraz prym, ale tylko ilościowo – żartuje pani Sonia. – Z jednej strony ja i córy, z drugiej Damian i Szymek. Mąż już deklaruje, że oni razem dojdą do porozumienia i nam pokażą – śmieje się pani Sonia. I dodaje, że Szymek już pokazuje, kto tu rządzi. – Jest najbardziej buntowniczy z całej czwórki. Najczęściej domaga się o swoje prawa.
 
Mama układa maleństwa na łóżku. Jedno obok drugiego, po chwili przekłada je na brzuszki. Nad czwórką stoją rozczulone prababcie. – Sonia, odwróć je, tak się męczą – mówi jedna z nich. – Pediatra mówi, że muszą ćwiczyć – mówi pani Sonia. I komentuje z uśmiechem: tak właśnie wszyscy rozpieszczają te nasze króliczki. Najchętniej cała rodzina nosiłaby je ciągle na rękach i bujała… A ja tłumaczę… Rozpieszczacie je, a gdy zostaję z nimi sama, to muszę sobie radzić. A jak czwórkę wziąć na raz na ręce?


Najważniejsza organizacja

Na jednym z pierwszych usg w czasie ciąży lekarz poinformował państwa Marchefków, że zostaną rodzicami bliźniaków.

– Wróciliśmy do domu, powiedziałam mamie, babciom, że noszę pod sercem dwa maleństwa, a tu przy następnym usg niespodzianka: nie dwoje, a czworo – mówi pani Sonia. – Lekarz uwrażliwiał, że różnie może być, ale okazało się, że cała czwórka jest bardzo silna. Nie ukrywam, że miałam wiele obaw, ale teraz patrzę na te nasze cuda i wiem, że inaczej być nie mogło. Najważniejsze, to dobrze zorganizować sobie życie. 

Łatwo jednak nie jest. Do codziennych czynności można się przyzwyczaić. – Karmienie, przewijanie, kąpiel… Gdyby tylko można było więcej sobie pospać… – mówi mama czworaczków. – Najtrudniejsze są dopołudnia, gdy reszta rodziny zajmuje się swoimi obowiązkami. Nie lada wyzwaniem są też np. wizyty u lekarzy.

– Oj, to wymaga niezłej organizacji – a przynajmniej w ciągu pierwszego roku życia takich wizyt będzie sporo: okulista, kontrola bioderek, szczepienia – mówi pani Sonia. – Czwórkę maluchów trzeba ubrać, „zapakować” do samochodów – dwóch, bo w jednym się nie zmieścimy, przy tej okazji musimy więc „wypożyczać” kierowcę. Na szczęście pediatra przyjeżdża do nas. 

Miłość razy cztery, wydatki także…

Rodzina Marchefków ma do dyspozycji trzy pokoje. Na razie dzieci mieszkają razem z rodzicami w jedym pokoju, potem będą mieć swój. Wydatków jest sporo: pieluchy, mleko, ubranka – wszystko razy cztery.

– Jest ciężko i pewnie bedzie, na razie nie ma opcji, abym mogła wrócić do pracy – mówi pani Sonia. – Próbujemy sobie jakoś radzić.

Gmina wsparła rodzinę, kupując dla maluchów monitory oddechu – tylko dzięki nim dzieci mogły szybko wrócić do domu. Każdy kosztował około 500 złotych. Od poniedziałku maluchy odwiedzać będzie także pielęgniarka, skierowana przez ośrodek pomocy społecznej.

– Ma nam pomagać przez trzy godziny w ciągu dnia – mówi mama. Jednorazową pomoc, w postaci niewielkich wyprawek dla dzieci rodzina Marchefków otrzymała też od pani prezydentowej Anny Komorowskiej. Z prezydenckiego pałacu rodzice czworaczków dostali także list gratulacyjny, a każde z czworaczków – po srebrnej łyżeczce w wygrawerowanym imieniem.

 

Młodzi rodzice czworaczków proszą o pomoc osoby, które mogą przekazać wszystko, co w opiece nad dziećmi może się przydać. Zainteresowani proszeni są o kontakt z tatą dzieci – Damianem Marchefką – pod nr tel. 667 602 834.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl