Miało być pięknie. Jeszcze kilka lat temu mówiono o archeologicznej ekspozycji, która miała być wielką atrakcją Częstochowy. Plenerowe muzeum miało przyciągać turystów i ożywiać tę część miasta. A co jest? Papiery, puszki, zwały ziemi, kamienie i przykra woń, niczym z publicznego szaletu. To wszystko w samym centrum Częstochowy, na Starym Rynku.
Teren, który mógłby być wizytówką miasta, od ponad dwóch lat jest zarośniętym chwastami i zasypanym odpadkami powodem do wstydu. Zniszczone ogrodzenie nijak nie chroni archeologicznego stanowiska. Może tu wejść każdy, o każdej porze dnia i nocy. Tak właśnie miasto „dba” o obszar trwających kilka sezonów badań naukowych, których celem było ustalenie średniowiecznych dziejów Częstochowy. O tym, że teren świadczy o historycznych korzeniach miasta, mówią jedynie postawione obok tablice informacyjne. Za nimi – jest jeden wielki bałagan.
– Wszystko zaczęło się w 2006 roku, gdy część rynku zapadła się – przypomina Iwona Młodkowska-Przepiórowska, archeolog, która prowadziła badania na Starym Rynku. – Do 2009 roku co sezon prowadzone były tam badania. Dotychczas udało się odkopać piwnice, część starych murów i sporo różnych wartościowych zabytków, m.in. studnię miejską. Co z tego, skoro nie udało się dokończyć badań… A to, co udało się odsłonić na Rynku, nie jest nawet zabezpieczone w profesjonalny sposób.
Zdaniem Młodkowskiej-Przepiórowskiej wykonane kilka lat temu zabezpieczenia – daszki nad wykopaliskami – to prowizorka. Miały chronić odkrywkę góra przez rok. Tymczasem badania skończyły się, a w zasadzie zostały przerwane z końcem 2009 roku. I od tego czasu nic się nie dzieje. Powód zastoju? W budżecie miasta od dwóch lat nie ma na wykopaliska środków. Ile pieniędzy brakuje na dokończenie badań?
– Nie wiem, bo nie ma dokładnych danych, jaki obszar rynku powinnien zostać przebadany – mówi Iwona Młodkowska-Przepiórowska. – Pod kostką ułożoną na Rynku z pewnością kryje się jeszcze wiele cennych obiektów. Gdy archeolodzy zaczną kopać, może okazać się, że powierzchnia badań powinna się powiększyć. Szacując na szybko myślę, że trzeba na zabezpieczenie i dokończenie już rozpoczetych prac ok. 350 tysięcy złotych.
Choć w budżecie nie ma na to środków, w czasie dzisiejszej konferencji prasowej, poświęconej wizycie w Chinach, prezydent Krzysztof Matyjaszczyk oraz jego zastępcy Mirosław Soborak i Jarosław Marszałek, pytani przez dziennikarzy, co planują zrobić ze Starym Rynkiem, zapewniali, że chcieliby uporządkować ten teren. Prezydent Matyjaszczyk enigmatycznie mówił o tajemniczym inwestorze, który chciałby zagospodarować przestrzeń Rynku. Jarosław Marszałek zapewniał, że miasto jest w stanie nawet wygospodarować środki na dokończenie badań archeologicznych.
– Bez tego służba ochrony zabytków nie zezwoli na prowadzenie tam żadnej inwestycji – mówi Marszałek. – Miejski Zarząd Dróg i Transportu przygotowuje właśnie harmonogram działań w tym zakresie.
Nic konkretnego z tego jednak nie wynika, ponad nasuwający się wniosek, że wszystko to, o czym teraz mówią władze, trzeba było wykonać najpóźniej na początku roku. Być może wówczas – jeśli problemem naprawdę nie są pieniądze – prace archeologiczne już by trwały. W obecnym stanie trudno myśleć o ich przeprowadzeniu w roku bieżącym, skoro procedura przetargowa na kontynuację prac to ok. 2 miesiące, a sezon archeologiczny kończy się w październiku.
Ten sezon wydaje się więc już stracony dla archeologów. Bo nawet gdyby od ręki ogłosić przetarg na firmę, która zajmie się badaniami, to jak prowadzić wykopaliska późną jesienią lub na początku zimy? Cóż, na rozjaśnienie tajemnicy funkcjonowania średniowiecznej Częstochowy przyjdzie nam jeszcze poczekać przynajmniej rok. Poczekamy, ale może by tak, idąc śladem „trwałej prowizorki”, uprzątnąć chociaż ten średniowieczny bałagan w centrum? Można liczyć, że docenią to częstochowianie, a turyści i pielgrzymi nie będą zastanawiać się, o co w tym wszystkim właściwie chodzi.
współpraca: Adam Świerczyński