Pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej dla osób przewlekle psychicznie chorych w Blachowni to nie tylko ludzie starzy, ale i osoby po wypadkach czy takie, które chorują od dziecka. Bywa tak, że pacjenci dożywają końca swoich dni pod opieką personelu DPS. Trafiają tam osoby z całego województwa. Miejskie i Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej w oparciu o wskazania lekarskie i wywiad środowiskowy kierują wnioski do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
– Nie od nas zależy, kto trafia do ośrodka. Decyduje o tym PCPR. Część osób jest tutaj dobrowolnie, ale są też tacy, którzy zostali ubezwłasnowolnieni i wtedy ich opiekunowie prawni podejmują decyzję o oddaniu takiej osoby pod opiekę – wyjaśnia Bogusław Marchewka, dyrektor DPS.
Obecnie w DPS przebywa 158 pacjentów. Często po zamknęciu drzwi za plecami osoby chorej urywa się jej kontakt z rodziną. – Rodzina interesuje się, póki są pieniądze. To bliscy przecież dysponują zasiłkiem pomocowym takich osób – wyjaśnia Marchewka. Ale nawet jeśli opiekunowie prawini nie utrzymują kontaktu z oddaną pod opiekę osobą, personel DPS stara się utrzymywać z nimi kontakt. – Zbieramy informacje, czego życzy sobie rodzina w sytuacji śmierci pensjnariusza. Jeśli nie ma rodziny, to my przeprowadzamy pochówek, mimo iż DPS zobowiązuje się dbać o pensjonariuszy za życia, a nie po śmierci – wyjaśnia Danuta Listwoń, pracownik socjany DPS.
– Rozliczamy pensjonariusza w ZUS-ie i za te pieniądze kupujemy krzyż i wykupujemy kwaterę na cmentarzu. Nie należy to do naszych obowiązków, ale nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Jak nie my, to kto się tym zajmie? – dodaje dyrektor. – Równie dobrze moglibyśmy pozostawić sprawę gminie, z której przysłano osobę, ale są to nasi byli pacjenci, więc chcemy się o to zatroszczyć – wyjaśnia. Nie jest to koniec inicjatywy DPS. Dorota Rychter prowadzi w ośrodku terapię zajęciową. Jest to forma rehabilitacji, której celem jest mobilizacja chorych do jakichkolwiek działań. – Na zajęciach robimy na przykład sztuczne kwiaty, które później zawozimy na cmentarz.
2 czy 3 razy w roku, w okresie jesiennym, grupa pensjonariuszy wraz z opiekunami jedzie i sprząta groby. – Oni czują taką potrzebę. Pytają, kiedy pojedziemy. Chcą się czuć potrzebni, ale mają też nadzieję, że kiedy odejdą – nie zostaną zapomniani – tłumaczy terapeutka.
Podopieczni DPS wykonują taką pracę, jaką wykonywać mogą i potrafią – koszą trawę, czyszczą tablice. Zmaril z ośrodka chowani byli do tej pory na cmentarzu, który należy do parafii p.w. Najświętszego Zbawiciela w Blachowni. – Za dbałość o grób ponosi odpowiedzialnośc osoba, która wykupiła kwaterę – informuje ks. Tomasz Dragan.
W tym wypadku rola ta przypada DPS-owi. – Wyraziłem zgodę na postawienie grobowca dla mieszkańców domu. Za wspólną mogiłę DPS nie będzie ponosił żadnych kosztów – informuje. Sytuacja wydaje się jasna. Dyrekcja DPS wykonuje ukłon w stronę byłych pensjonariuszy, zapewniając im pochówek, choć nie należy to do obowiązków placówki. Dbałość o grób to jednak powinność osoby wykupującej kwaterę na cmentarzu. Pracownicy i mieszkańcy dbają o tę kwestię, na ile mogą. Ekshumacja zwłok związana z przeniesieniem do grobowca byłaby zbyt kosztowna, ale miejsce na wpólny grobowiec czeka i wciąż można je wykorzystać.
74