Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Sensacyjny wyrok w sprawie wypadku
Kierowca mercedesa, który rozjechał trzy osoby na pasach koło Energetyka, na skutek udaru zamiast naciskać na hamulec, deptał gaz – stwierdził sąd. I uniewinnił Waldemara M., uznając, że w chwili tragedii miał on zniesioną poczytalność. Prokuratura zapowiada apelację.

Odtworzenie tego, co wydarzyło się 16 maja 2006 roku, w ocenie sądu nie stwarzało większych problemów. Mercedes prowadzony przez 57-letniego wówczas Waldemara M. z Radomska, jechał al. Jana Pawła II w kierunku Jasnej Góry. W pewnej chwili skręcił na chodnik, przejechał nim ok. 200 m, przeciął torowisko tramwajowe i potrącił trzy osoby, znajdujące się na przejściu dla pieszych. Najciężej ranny mężczyzna zmarł, 15-letnia dziewczynka i 66-letnia kobieta z bardzo ciężkimi obrażeniami trafiły do szpitala.

Główną kwestią, jaka – w uznaniu sądu – wymagała ustalenia, było stwierdzenie, jaka była przyczyna takiego zachowania kierowcy. Zwłaszcza że M. był trzeźwy, nie był pod wpływem narkotyków czy innych substancji zmieniających świadomość. Waldemar M. był też wieloletnim zawodowym kierowcą. Mimo to nie podjął żadnych prób zatrzymania samochodu – wjechał po prostu w ludzi na przejściu dla pieszych. Dlaczego? Zdaniem sądu – zawiódł albo człowiek, albo maszyna.

Waldemar M. od samego początku utrzymywał, że jego samochód sam przyspieszał. Biegli z zakresu mechaniki, którzy wypowiedzieli się w tej sprawie, stwierdzili, że faktycznie mogło dojść do tzw. samoistnego rozbiegu silnika, jednak auto można było zatrzymać – wysprzęglając silnik i hamując. Na tym prokuratura oparła oś aktu oskarżenia. Dlaczego Waldemar M., zawodowy kierowca, u którego takie reakcje na problemy z samochodem powinny być automatycznym odruchem, tego nie zrobił? 

– Bo w chwili zdarzenia Waldemar M. doznał udaru i miał zniesioną poczytalność. Nie jest wykluczone, że zamiast na pedał hamulca naciskał na pedał gazu, co spowodowało, że samochód przyspieszał – wyjaśnia przewodnicząca składu orzekającego.   
W opinii sporządzonej na potrzeby śledztwa biegli uznali, że M. był poczytalny i może odpowiadać karnie, jednak w czasie procesu inny zespół biegłych, składający się z dwóch profesorów psychiatrii i doktora neurologii z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi stwierdził, że mężczyzna w chwili wypadku miał zniesioną poczytalność.
– Tę opinię sąd uznał za fachową i kompleksową – tłumaczy sędzia. – Zwłaszcza, że sąd ma obowiązek rozstrzygać wszystkie wątpliwości na korzyść oskarżonego.

Być może wątpliwości byłoby mniej, gdyby śledztwo i proces miały inny przebieg. Akt oskarżenia dwa razy został zwrócony przez sąd do prokuratury, w celu uzupełnienia materiału dowodowego. Zmieniali się i prokuratorzy, i sędziowie prowadzący sprawę. Waldemar M. przez 5 lat nie został poddany obserwacji na zamkniętym oddziale psychiatrycznym, co – gdyby zostało wykonane tuż po wypadku – mogłoby przekazać wiele informacji na temat stanu zdrowia podejrzanego.
– Stwierdzenie zniesienia poczytalności zobowiązuje sąd do umorzenia postępowania – stwierdziła sędzia.

Po ogłoszeniu wyroku Waldemar M. przepraszał pokrzywdzonych i ich bliskich. Ci jednak w emocjach wyszli z sali. Kobiety ranne w wypadku oraz rodzina zmarłego mężczyzny uzyskali tylko drobne kwoty odszkodowania. Pokrzywdzeni czekali na wyrok, aby móc wystąpić z pozwem cywilnym przeciwko Waldemarowi M. Dzisiejsze orzeczenie zamyka im tę drogę. Prokuratura zapowiada jednak apelację. 

– Jeśli oskarżony był niepoczytalny, dlaczego sąd pozwolił zwrócić mu prawo jazdy? – powiedziała w stronę dziennikarzy prokurator po wyjściu z sali rozpraw. 
Przewodnicząca składu orzekającego, dopytywana o to przez dziennikarzy, poinformowała, że M. zwrócony został dokument prawa jazdy, stracił on jednak uprawnienia do prowadzenia pojazdów, ponieważ miał zatrzymane prawo jazdy przez ponad rok. 

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl