Sanktuarium Matki Boskiej Lubeckiej może wydawać się skromne i mało okazałe. To jednak tylko pozory, bo w środku znajduje się prawdziwa perła polskiego gotyku. Na pierwszy rzut oka wnętrze świątyni nie wyróżnia się niczym szczególnym, jednak idąc w głąb aż do prezbiterium zwiedzającemu ukazuje się przestrzenne, ogromne malowidło ścienne. Na czterech ścianach rozpościerają się przedstawienia scen z życia Jezusa Chrystusa i Maryi – od zwiastowania, aż po śmierć męczeńską. Dominujące odcienie to błękit i czerwień. Sceny łączą się ze sobą, tworząc spójny i czytelny obraz. Zwieńczeniem arcydzieła jest imponujące sklepienie kościoła, na którym znajduje się scena zmartwychwstania. Ciekawym motywem są także ewangeliści, ukazani pod postaciami zwierząt, co było charakterystyczne dla sztuki tamtego okresu.
Całość zachowana jest w doskonałym – jak na tak stary zabytek – stanie. Przyczyniła się do tego specjalna włoska technika malowania na mokrym tynku. Malowidłu „pomógł” też fakt, że przez stulecia podczas kolejnych remontów świątyni nakładano na nie wiele warstw tynku.
– To prawdziwy fenomen, a na pewno rewolucyjne odkrycie sztuki gotyckiej w skali kraju, a nawet Europy – twierdzi Anna Szadkowska, konserwator zabytków diecezji gliwickiej. – Dlaczego? Ponieważ to jedno z niewielu takich dzieł na kontynencie, w pełni zachowane oraz o tak imponujących wymiarach. Co więcej, jest ono jednolite i pokrywa całe prezbiterium, a zazwyczaj zachowują się tylko fragmentaryczne zdobienia.
Autorstwo pracy znane jest dzięki oznaczeniu w centralnej części arcydzieła – to herb Gildii Malarskiej Miasta Wrocławia. Fundatorem prawdopodobnie był Cech lubecki.
Malowidła ścienne z pierwszego ćwierćwiecza XV wieku zostały odkryte podczas rutynowych badań, niezbędnych przed remontami w obiektach zabytkowych. Ich odkrycie było więc ogromnym zaskoczeniem dla konserwatorów, gospodarzy kościoła i dla mieszkańców Lubecka.
– To, że coś mogło znajdować się pod warstwami tynku, było do przewidzenia, bo to obiekt zabytkowy – komentuje ks. Andrzej Bartysiewicz, proboszcz parafii. – Jednak ranga, wiek oraz stan odkrytych malowideł przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Parafianie są dumni, że Lubecko oraz nasze sanktuarium ma taki skarb.
Proboszcz jest zdania, że nad wszystkim od początku czuwała Matka Boska.
– Z odkryciem wiąże się historia medalionu, znalezionego w 1716 roku, który z jednej strony przedstawia jej wizerunek – mówi ksiądz. – Z okazji 300. rocznicy tego wydarzenia, w grudniu 2009 roku postanowiliśmy wyremontować prezbiterium kościoła i tak trafiliśmy na malowidła. Z kolei pierwsze prace odkrywkowe rozpoczęto 8 grudnia, czyli w święto Niepokalanego Poczęcia NMP.
Tomasz Trzos, konserwator dzieł sztuki, pracujący przy renowacji, od początku podejrzewał, że w prezbiterium mogą znajdować się jakieś tajemnice.
– W niektórych miejscach warstwa tynku miała grubość 10 cm, stąd wnosiłem, że coś interesującego musi znajdować się pod spodem – tłumaczy. Ale, pomimo wieloletniego doświadczenia, jego również zaskoczyła skala odkrycia. – Nikt nie podejrzewał, że w tym niepozornym kościółku może znajdować się aż tak wartościowe dzieło – podkreśla Trzos. – To niesamowite, że w małym Lubecku kryje się zabytek, który będzie miał wpływ na całą historię sztuki! Praca przy czymś tak sensacyjnym to marzenie każdego konserwatora.
Freski zostały przykryte siedmioma warstwami tynku. Położenie pierwszej z nich datowane jest na początek XVIII wieku. Wcześniej, prawdopodobnie w 1629 roku, zostało ono lekko odświeżone i „ubarwione” gwiazdkami, kulkami oraz dodatkowymi fałdami na szatach postaci. Jak domniemają specjaliści, autor poprawek zdecydował się na nie prawdopodobnie dlatego, że dzieło było już mocno przybrudzone.
Od momentu odkrycia w kościele nieustannie prowadzone są prace konserwatorskie. Środki pochodzą z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, z Urzędu Marszałkowskiego województwa śląskiego oraz z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Katowicach. Dotacja ministerialna wynosi 250 tys. zł. Do tej pory nie wiadomo jednak, ile wyniesie całościowy koszt prac, ponieważ budżet nadal nie jest dopięty.
W pierwszej fazie malowidło było stopniowo odsłaniane. Kiedy już okazało się, że pokrywa całą kolebkę górną oraz wszystkie ściany prezbiterium, komisja konserwatorska zdecydowała o jego całościowym odsłonięciu, doczyszczeniu oraz o zabezpieczeniu za pomocą specjalnych zastrzyków i metody podklejania. O tym, jakie prace mają zostać podjęte, decyduje komisja konserwatorska. Konsultacji dotyczących renowacji dzieła udzielają najwybitniejsi polscy specjaliści do spraw konserwacji malarstwa ściennego, z prof. Władysławem Zalewskim na czele.
Na ten sezon przewidziane jest dalsze doczyszczanie i zastrzyki podklejające głębsze warstwy, wzmacnianie, stabilizacja i maksymalne zabezpieczenie fresku, czyli pełna konserwacja techniczna i estetyczna. Ukończenie prac planowane jest na listopad tego roku, ponieważ na Boże Narodzenie kościół musi zostać w pełni oddany do użytku.
– Z niecierpliwością czekamy na efekt końcowy – cieszy się Tomasz Trzos. – Kolejne pokolenia będą uczyły się z podręczników o znalezionym tutaj skarbie.
51