W sobotę 27 sierpnia na stadionie przy ul. Powstańców w Częstochowie o godz. 17 miało rozpocząć się spotkanie w III lidze między Skrą Czestochowa a Startem Namysłów. Ku zdziwieniu działaczy obu klubów na mecz nie dotarli… sędziowie. – Dowiedzieliśmy się, że sędziowie wybrali się do Chróścić. W trybie awaryjnym zaczęliśmy szukać innych osób z sędziowskimi licencjami – mówi Wierzbicki. – Nie było sensu czekać, bo powrót sędziów z Chróścic trwałby zbyt długo i pewnie nie udałoby się rozegrać meczu.
W końcu zarząd Skry ściągnął na mecz jako głównego sędziego Piotra Skuzę, prezesa Częstochowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Sędziami liniowymi zostali Łukasz Pabiniak (przedstawiciel Startu Namysłów) i Daniel Siembieda (przestawiciel Skry Częstochowa).
Mecz rozpoczął się o 17.47. – Najważniejsze, że udało się rozegrać spotkanie. Sędziowie stanęli na wysokości zadania. Szkoda tylko, że piłkarze po godzinnej rozgrzewce musieli tak długo czekać w 36-stopniowym upale – zauważa Wierzbicki.
– Jeden z sędziów był na dłuższym urlopie i po powrocie nie zwrócił uwagi na to, że zaszła zmiana. To wyłącznie ludzki błąd – twierdzi Adam Jakubczyk ze Śląskiego Związku Piłki Nożnej w Katowicach. – Sędziowie wracali z Chróścic do Częstochowy, ale ze względu na odległość dotarliby około godz. 18.30. To spowodowałoby, że meczu nie udałoby się dokończyć, bo zaczęłoby się ściemniać.
58