W tym roku w Zjeździe na Byle Czym rywalizowali Szprota, Wódka Fotograficzna, Kocury, Beleco, Szkieletor i Gniotsieniełamiotsie, czyli Mateusz Garbaciak vel Brutus oraz Nikodem Kwasek vel. Cezar. Jury oceniało pojazd, kostiumy i efektowność przejazdu. Jego zdaniem właśnie Brutus i Cezar najlepiej wykonali zadanie.
– Pojazd skonstruowaliśmy w ciągu jednego dnia, ale pomysł pojawił się jakieś dwa lata temu przy kawce podczas majowego wieczoru – mówi Mateusz Garbaciak.
– To nie są tanie rzeczy. Materiał sprowadzaliśmy z Bahrajnu. Stare sanki, dwa koła żużlowe z 60. lat ubiegłego wieku z pozdrowieniami dla klubu Włókniarz, widełki z roweru wigry 3, przyczepka na węgiel i trochę tektury – wymienia Nikodem Kwasek.
Zwycięzcy przyznają, że trasa była trudna, a ich pojazd okazał się nadsterowny. – Trasa była bardzo wymagająca tym bardziej, że w pewnym momencie nasz pojazd zaczął sam skręcać. Na szczęście wszystko udało się naprawić – twierdzi Brutus.
Drugie miejsce zajęła Beleco, która w ekwilibrystyczny sposób pokonała przeszkodę z pudeł tekturowych. Trzecia była Mycha. Kocurom udało usiedlić się mysz, która jeździła tam, gdzie chcą. Wyróżnienia otrzymały Szprota, Wódka Fotograficzna i Szkieletor.
– Robiliśmy ją na czwartym piętrze, znieśliśmy w dwóch częściach, po drodze trzy razy zerwał nam się film – zdradza ekipa Wódki Fotograficznej.
Przed Zjazdem na Byle Czym odbyły się absurdalne konkurencje. Uczestnicy rywalizowali m.in. w biegu murarzy, maratonie na skrzynkach, rzucie czajnikiem wypełnionym piaskiem, czy wielonartach.